Teoria Końca Internetu w praktyce.

Homeopatyczna dawka
cyfrowego przebodźcowania

Plakaty 50x71 cm, w czarnej ramce, 333 zł.
Więcej info:
Zakas Offline HTML Zine
Miłość, sztuka, poezja, polityka.
Kosmetyka i bebechy Internetu.
Kolejne wydania przeglądarkowego zina będą publikowane w miejsce poprzedniego, pod tym samym adresem: zakas.online/offline. A zatem ściągnij sobie ten numer na dysk. Plik ZIP przekopiuj do normalnego folderu, następnie kliknij w index.html, by otworzyć go w przeglądarce.

DOWNLOAD (nie ma wirusów!):
NR 1 | NR 2 (obecny)
MOJA ŚWIADOMOŚĆ TAŃCZY
wiersze białoszewskiego
NERDOWSKIE ARCYDZIEŁO
max headroom incident
TEORIA MARTWEGO INTERNETU
jest jakoś dziwnie...
NAJKRUCHSZY GIF W SIECI
net-arty olii lialiny
MORALNOŚĆ TŁUMU W NECIE
czyli co łączy pimpów i graficiarzy?
NOCNY PORTIER KIEŚLOWSKIEGO
dobry case osobowości autorytarnej
JASON JORJANI
filozofia prometeizmu
NIE MOGĘ SIĘ POWSTRZYMAĆ
sztuka Sun Yuan i Peng Yu
WYWIAD ZE SKONTEM
najlepszy muralista w mieście
Mam obsesję na punkcie przestrzeni publicznych i tego co można z nimi robić w kontekście artystycznym. Graffiti i street-art to – obok poezji oraz dizajnu – wielka miłość mojego życia. Malowałem na wrocławskich murach, wagonach pociągów, tramwajów, przęsłach kolejowych i na dachach bloków. Pogubiony, wrażliwy dzieciak z wielkiego blokowiska lat 90-tych. Szukałem guza i nabiłem go parę razy.

W web dizajnie fascynuje mnie wolność wypowiedzi i ekspresji, jaką on daje. Zupełnie jak street-art. Web dizajn to nie tylko "wolność od" (cenzury na social mediach chociażby), ale również "wolność do" - jego dynamika nie niszczy człowiekowi zdolności do koncentracji oraz jego samooceny. Strony internetowe dużo bardziej sprzyjają publikowaniu treści ambitniejszych - w przeciwieństwie do social mediów, które bywają clickbaitowe, idiokratyczne i wobec których jestem szalenie sceptyczny. Nauczenie się języków kodowania HTML i CSS jest potężnym aktem wyzwolenia się z korporacyjnych plantacji - posiadasz w ręku najpowszechniejsze narzędzie współczesnej komunikacji, które nie kosztuje nic - w przeciwieństwie do maszyn drukarskich.

Idea tego, że pewnych projektów wcale nie trzeba hostować na serwerze (za domenę i hosting płaci się kilkaset zł rocznie), że można po prostu napisać kod strony i pozwolić ludziom ściągnąć ją na swój komputer i otworzyć w przeglądarce, wydawała mi się absolutnie fascynująca. To, że w ten sposób nie musisz się liczyć z szybkością łącza lub zbyt dużą wagą plików. Że możesz komuś dosłownie "dać" swoją stronę, zgraną na dysk lub wysłać ją mailem (zamiast drukować swoją poezję na papierze - dla przykładu). I wreszcie to, że w ten sposób niejako wymuszasz na ludziach, by przeglądali Twoją stronę na dużym ekranie komputera, który daje nieporównywalnie lepsze doświadczenie obcowania z dizajnem, niż na małym ekraniku telefonu, od którego wszyscy są uzależnieni.

Taki sposób publikowania projektów napisanych w HTML, daje wszystkie korzyści jakie płyną z elektronicznego publikowania informacji, połączone z potencjalnymi korzyściami płynącymi z nie publikowania ich w sieci, dla dostępu publicznego. Powyżej znajduje się link do ściągnięcia tego (#2) numeru Zakas Offline na swój komputer. Kolejne numery będą znajdować się pod tym samym adresem, który widnieje teraz na pasku Twojej przeglądarki, zastępując w ten sposób poprzednie.

Instagram: @jakub_skaza
Mail: zakas7jeden@gmail.com

katastrofa
takastrofa

Ludzki umysł ma potrzebę sprawnej kategoryzacji pojęć i zjawisk i szybkiego zaszufladkowania ludzi, z którymi wchodzi w interakcję. Szybka analiza mowy ciała, symboli statusu społecznego lub ich braku, zasobu słownictwa, klasy społecznej, poziomu wykształcenia, branży zawodowej i tak dalej. W ten sposób, w dużej mierze nieświadomie, kategoryzujemy w przeciągu kilku sekund człowieka, którego właśnie poznajemy.

Skoro się właśnie poznajemy, pozwól, że się przedstawię. Choć z góry uprzedzę, że nie będzie to łatwe, by włożyć mnie w konkretną szufladkę. Uwierz, ja sam jej szukałem dla siebie przez kilka dekad.

Pochodzę z biedy polskich blokowisk lat 90, beznadziei, goryczy spracowanych dłoni i puchnącego w gardle żalu dni, które strawił zapach chloru w wiadrze lub huk przemysłowej prasy wypluwającej części do niemieckich samochodów. Należę do tych, którzy pochodzą z błędnego koła mroku i przemocy, które nad Wisłą kręci się niczym koło Samsary w milionach domów, przelewając truciznę z gardzieli jednego pokolenia do uszu kolejnego, utrwalając dysfunkcyjne i niewolnicze przekonania i styl życia. Należę do tych, których układ nerwowy był zszargany traumą, zanim jeszcze na poważnie miał okazję skonfrontować się z trudem dorosłego doświadczenia życia na Ziemi – lądując na aucie bieżni, zanim wyścig szczurów na serio wystartował.

Ale sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Bo moi rodzice stworzyli bardzo wyjątkowy i rzadko spotykany model: bieda i patologia będąca efektem ich deficytów, a także deficytów ich straumatyzowanego pokolenia, połączona z wysokim intelektem, wrażliwością i ogólnym kulturowym wyrobieniem jakie panowały w naszym domu.

Ten niespotykany mix strachu, przemocy oraz tysiąca książek, poezji, inteligentnych rozmów i muzyki klasycznej, stworzył outsidera najwyższej próby. Dziwaka o zaniżonym od zawsze poziomem serotoniny, jak u każdego samca znajdującego się u podstaw społecznej piramidy jak donosi nam nauka, z jednoczesną palącą ambicją na osiągnięcie „czegoś więcej”, ze świadomością własnego potencjału, tak silnie kontrastującą z moim chuja wartym wtedy życiem. Bez wyższego wykształcenia i kariery, z ilorazem inteligencji dużo wyższym niż przeciętna; z inteligencką wrażliwością i gustami estetycznymi, mając jedynie ostatni banknot w portfelu na wernisażu i topiony serek w lodówce.

Wśród ludzi z bloków byłem tym dziwnym typem, który czyta książki, wśród osób z klasy średniej tym fajnym typem, który wiecznie nie ma hajsu i który zdaje się nie mieć żadnych ambicji.

Ale to nie prawda. Ja zawsze miałem ambicje. Jedyna rzecz której nie miałem, to choćby śladowego poczucia własnej wartości i wiary w siebie. Fobia społeczna i neuroza czyniły najprostsze życiowe czynności wyzwaniem. Gdy wejście do pomieszczenia z większą grupą ludzi, jest okupione wielkim stresem i jesteś sparaliżowany, mając zrobić zakupy lub załatwić coś w urzędzie, robienie kariery wydaje Ci się totalną abstrakcją. Przeżywasz jedynie każdy kolejny dzień. A zawiść i resentyment wobec tych, którzy wystartowali w wyścigu, tylko puchnie z roku na rok.

W mojej głowie nie zakodowano matryc typu: wiara w siebie, poczucie własnej wartości, spryt, obrona własnych interesów, przekonanie o własnej wyjątkowości, knucie intryg, by wyeliminować konkurencję, ciągnięcie suki za włosy i totalna dominacja pogrążonego w spazmach pierwiastka żeńskiego, urok, wdzięk, magnetyzm.

Za słaby na samca alfa, zbyt dysfunkcyjny na szanowanego społecznie samca beta. Wydziarałem sobie grecką literę sigma 6 lat temu, kiedy mało kto wiedział co to znaczy. Teraz gównażeria zaczęła używać tego słowa, jako synonimu zajebistości mimo, że nadal mało kto wie, co to znaczy.

Nie akceptowałem siebie i zacząłem siebie niszczyć, jednocześnie znieczulając ból wyrzutami adrenaliny, które towarzyszyły łamaniu prawa (później również dopaminą z twardych dragów) i poszukując desperacko zbiorowej tożsamości, w której mógłbym być kimś. W której mógłbym być szanowany. Na krawędzi półświatków różnego autorytamentu: tego przestępczego, ulicznego i tego anarchistycznego, lewicowego (dziwaczna mieszanka, ale dobrze pasowała do mnie, jako do hybrydy proletariacko-inteligenckiej). Malowanie graffiti, kradzieże sklepowe, uliczne bójki, zadymy z policją na manifestacjach, w ostatnim etapie eksperymenty z dragami. Szukałem guza i go nabiłem lądując w końcu w więzieniu, a później również na odwyku.

Ale wpierw jeszcze wydarzyło się coś, co zaważyło na moim dalszym życiu. Jako pogrążony w depresji, słaby, neurotyczny ćpunek i złodziejaszek, złamałem uliczne prawo omerty na policji. Środowisko outsiderów zarówno prawilno-ulicznych jak i drobnomieszczańsko-anarchistycznych (w określeniu tym wcale nie ma cynizmu) uznało mnie za konfidenta i wykluczyło mnie.

I to była jedna z najlepszych rzeczy, jakie przydarzyły mi się w życiu.

Bo widzisz, ja pochodzę z ultrakatolickiej, prawicowej, antysemickiej rodziny. Od dziecka trudno mi było zaakceptować ich ciasną i dogmatyczną wizję świata i zacząłem to odreagowywać odbijając w przeciwległą skrajność. Stałem się radykalnym lewakiem. Moje myślenie stało się niemniej ciasne i dogmatyczne, a najgorsze jest to, że ideologia dała mi tożsamość zastępczą i ślepą uliczkę, w której mogłem uciec od rzeczywistości i wyzwań życia.

A zatem jako człowiek bez wykształcenia, zawodu i statusu, bez własnej rodziny, czyli tych wszystkich tożsamości, które przysługują jednostkom zdrowym, na skutek mojego „rozjebania się” na policji i wykluczenia z kręgu lewicowych „buntowników”, nagle zostałem pozbawiony tożsamości outsidera – jedynej jaką posiadałem. Zostałem całkowicie nagi, w tożsamościowej próżni.

I to był początek procesu przebudzenia.

Skoro nie było już dokąd uciekać przed życiem, pojawiła się okazja, aby się z nim skonfrontować. Pojawiła się okazja, aby jednak spróbować coś stworzyć jako pełnoprawny uczestnik społeczeństwa. Aby spróbować być w czymś wybitnie ponadprzeciętnym, zamiast być wybitnie pod przeciętnym – skoro od zawsze bałem się przeciętnego życia, pojawiła się okazja, aby autodestrukcję zamienić na autokreację. Zacząłem od małego eksperymentu myślowego – powzięcie całkowitej odpowiedzialności za swoje życie. Gryzienie się w język, gdy miałem ochotę obwinić jakiekolwiek czynniki zewnętrzne za moje życie. Eksperyment poskutkował rozpuszczeniem niewolniczego stanu umysłu.

Ale co ciekawe, owa przemiana psychologiczna pociągnęła za sobą przemianę światopoglądową. Wykluwająca się nowa osobowość zaczęła analizować i kwestionować dogmaty lewicowej, zafiksowanej na pojęciu władzy (a raczej projekcji własnego braku władzy) optyki postrzegania rzeczywistości. Znając wcześniej pułapki myślenia prawicowego moich rodziców, zacząłem z pasją wyłapywać pułapki mojego własnego myślenia lewicowego. Dostałem obsesji na punkcie psychologii przekonań politycznych, a lektura koncepcji „moralności niewolnika” Nietzschego tylko postawiła kropkę nad „i”.

Całkowity jebany reset osobowości i przekonań trwający kilka lat.

Wola życia, rozkwitu, realizacji własnych potencjałów, pasji i miłości, które znajdują się w każdym człowieku, na szczęście przeważyły szalę w mojej historii. Zawsze byłem osobą kreatywną. A jednak malowanie graffiti na murach i pociągach oraz projektowanie anarchistycznych plakatów, to były jedyne formy twórczej wypowiedzi, które znałem i z którymi mogłem się na tamten moment utożsamić.

Owszem, wiedziałem, że gdzieś tam istnieje teatr, poezja, malarstwo, performance. Peryferyjnie zdawałem sobie z nich sprawę. Ale agresywność, bezprawie i anonimowość graffiti były jedyną kompatybilną formą dla kogoś podziurawionego, kogoś kto nie potrafił pokochać samego siebie.

Jeszcze w więzieniu po raz pierwszy wżyciu napisałem swoje pierwsze wiersze i jedno dłuższe opowiadanie. I to był moment, w którym zdałem sobie sprawę, że istnieje jednak coś, w czym naprawdę jestem dobry! Pierwsza tego typu rewelacja od 30 lat. Opowiadanie zebrało świetne recenzje u znajomych i nieznajomych w Internecie. To był pierwszy raz, kiedy uwierzyłem, że jednak mogę mieć coś wartościowego do zaoferowania światu. Byłem naprawdę dobry w pisaniu, ale w głębi duszy zawsze ciągnęło mnie do sztuk wizualnych, szczególnie do dizajnu, do typografii.  

Po dziś dzień trwa proces świadomego poszerzenia swoich horyzontów filozoficznych, muzycznych, estetycznych i kulturowych – szerszych nawet, niż pozwala na to widok z ciasnego M2 na dziesiątym piętrze.

Po dziś dzień trwa baczna uwaga na dysfunkcyjne przekonania o sobie samym i o świecie. Doszukiwanie się różnych wyparć i projekcji w moich poglądach, nawykach i gustach estetycznych – gdzie jeszcze kryje się patusik, który nienawidzi tych, którzy mają lepsze życie niż on sam. Który nienawidzi tych, którym się powiodło albo którzy mieli łatwiej na starcie.

Moja poezja wyraża wolność od ideologicznych kajdan, którymi złowrogo potrząsałem, chcąc wziąć odwet na społeczeństwie (jedno z najważniejszych wydawnictw poetyckich, Wydawnictwo J, dwa razy umieszczało moje wiersze na ich stronie).

Prace na płótnach i tabliczkach z czasów komuny wyrażają moje klasowe korzenie chłopaka z bloku i agresywną energetykę miejskiego liternictwa wyjętego spod prawa (mam na koncie udział w dwóch wystawach i niebawem szykuje się trzecia).

Mój projekt www.zakas.online wyraża moją fascynację web dizajnem i tym, jak niesamowitym środkiem wypowiedzi artystycznej może być strona internetowa – niewyobrażalnie szerszym, niż marketingowe landing page i firmowe strony-wizytówki (jako web developer mogę pochwalić się postawieniem strony dla warszawskiej agencji reklamowej Bystro).

Moje prace na pustych przestrzeniach reklamowych na ulicy, to żarliwa pasja przesączania wypowiedzi artystycznej w obszar komunikatów publicznych lub reklamowych. To dla mnie jedyny sposób na to, by sztukę ulicy uprawiać etycznie i na poły legalnie (dwóch mainstreamowych raperów – Guzior i Zdechły Osa nagrali kawałek pt. Zakas, nawiązując w ten sposób do mojej działalności ulicznej we Wrocławiu).

A wszystko to razem wzięte, jest przy okazji próbą zwrócenia na siebie uwagi. Bez fajnych znajomości, bez formalnego wykształcenia, bez doświadczenia płynącego z szumnej kariery, wszystko to ma służyć temu, żeby świat mnie zobaczył, co mogłoby otworzyć przede mną pewne szanse. Czy to się uda w Polsce, gdzie trzeba być „fajnym” człowiekiem, z „fajnej ”dzielnicy, z „fajnymi” znajomymi i „fajnymi” literkami przed nazwiskiem?

Czy to się uda w środowisku elitarystycznej i hermetycznej inteligencji, u której moja historia wzbudza pogardę, a moja sztuka niepokój bycia skonfrontowanym z własnym lenistwem myślenia ideologicznego i symbolicznego?

Wiem jedno. Nie zamierzam przestać tworzyć. Liczę się z tym, że jako poeta i projektant mogę nie być szanowany przez krytykę i kochany przez masy ludzi;

BO ZA BARDZO NIUANSUJĘ,

BO NIE SZCZUJĘ JEDNYCH NA DRUGICH,

BO MÓJ ŚWIAT NIE JEST PŁASKI,

BO JESTEM NICZYJ.

Najwyżej skończę pracując jako cieć-dziwak na ochronie, studiując awangardę ludzkiej myśli i ekspresji. Najwyżej do usranej śmierci będę przejmować puste przestrzenie reklamowe na billboardach, naklejając na nich swoje subwersywne plakaty. Najwyżej będę spać w swojej pracowni mając tylko zimną wodę w kranie i produkując kolejne płótna dla siebie. Do usranej śmierci będę pisać poezję, która swoją szczerością wali prosto w zęby i wzbudza głęboki podziw u garstki kumatych ludzi.

„Moi czytelnicy jeszcze się nie urodzili” – jak napisał kiedyś Nietzsche.

Jakub Skaza – artysta znany niegdyś jako Zakas

Z tomiku poezji pt.

Moja świadomość tańczy

Podjęcie

Widzę że ma dyżur
Pani Telewizór
Obie dziś dziś mamy pralnię,
Urządzę jej zagłuszalnię
Oraz katarzis

Mrówki blokówki

Znikły
Wszystkie
Co to znaczy?
To gorzej czy lepiej?
Dla wszystkiego
ratuj sia ! kto może
i czego się da
się czepiej!

Wiersz baby z drugiego bloku

Winda windzie
Liny nie przegryzie

- Podsłuchują nas przez wentylator
Ja już wiem.
Nocą.
Nie mają po co.

Po przejechaniu przez nowe osiedle

Nic osobno, nic luzu. Nad każdym
krokiem
pęki istnień, wieje, coraz mniej ziemi
a coraz wyżej wiszą, gęściej oczy -
ręce -
oczy -

Boże, dokończ im tę szafę
do sufitu nad sufitem!

Bo korzystają
i obijają, obijają,
prawda, że w subtelnościach,
ale ja mam uszy przebite
i co gorsze - mam ich w sobie
pełno.

KORYTARZOWIEC

1
Korytarz górny
zapasowy
więc kołyskowy
dziecko bloku
w zawieje
osiem wylotów klatek
jak osiem matek
mu pieje
dmuch pcha
i to słychać
i okno słucha

2
napis na ścianie
"Piłem
byłem
plus minus
korytarz szedł tyłem
na mnie wpadł
oj - dynus!"
‍‍
3
wąsko
bzyk
ścian
- o, idzie
na
styk
jede
npan
więcej niż cały

4
cienie się łaszą
do padania
zazdrość nimi
kłania
w ileś się

5
tu się nie mieszka
tu się nie porywa
tu bywa
i się pstrzy
ktość
tył naprzód nicości

6
CIEŃ DO PANA
ty pan
i ja pan
PAN DO CIENIA
ty plan
ja - przed i po
TEN TRZECI
oba się na mnie złożycie
i rozłożycie
OBA
ty sen?
TEN TRZECI
gorzej:
przeżycie

max headroom incident

Powyższe video jest zapisem zhackowania sygnału amerykańskiej telewizji w roku 1987, przez anonimową osobę, która do tej pory nie została schwytana. Ów hacker, który sam siebie określił jako “freaking nerd”, był ubrany w maskę telewizyjnej fikcyjnej postaci Maxa Headrooma.

Czasem zastanawiam się, dlaczego ja nie zostałem nerdem w młodości - z nutką żalu w głosie mojego umysłu. Przecież miałem wszelkie predyspozycje. Introwertyczny, aspołeczny, obsesyjny. Z moją subwersywną naturą i wrażliwością estetyczną pewnie również zostałbym hackerem. Czemu nie wkręciłem się w komputery tak mocno za dzieciaka? Teraz pewnie zarabiałbym kupę kasy.

Cholerne śródtytuły

Odpowiedź jednak jest dla mnie jasna. Ja byłem prawopółkulowcem, a nerdy są typowymi lewopółkulowcami.  Analityczni, matematycznie uzdolnieni. A ja zawsze byłem uzdolniony językowo i ciągnęło mnie jak cholera do sztuk wizualnych. A konkretnie do graffiti, bo to była sztuka wizualna, która była mi najbliższa - dosłownie i socjologicznie. Ciągnęło mnie do bycia bad boyem, do tego by wyjść z domu i skonfrontować się ze światem, wystawić się na próbę w dysfunkcyjnej próbie odnalezienia męskiej tożsamości: przełamując się w poznawaniu nowych ludzi, podrywaniu dziewczyn, bijatykach z facetami, łamaniu prawa i wycierania się po dołkach policyjnych.

Bez nich tekst będzie zbyt ciężkostrawny

Bałem się bycia nerdem, choć w głębi duszy byłem artystycznym nerdem. Wiesz, takim ze szkicownikiem lub notatnikiem zamiast komputera. Natomiast duch jest jeden i ten sam - graffiti writer przejmuje przestrzeń wizualną miasta, nanosząc prowokacyjne treści, hacker przejmuję przestrzeń cyfrową czyniąc dokładnie to samo. Jeden i drugi jest tricksterem, niespokojną duszą.

A mimo wszystko ciągnęło mnie do projektowania blogów z anarchistycznymi treściami. Dłubałem w kodzie stron na blogspocie - zupełnie na chybił-trafił, nic z tego nie rozumiejąc, a jednak udawało mi się czasem zaprojektować coś całkiem fajnego.  To było w czasach kiedy jeszcze nie było czegoś takiego, jak strony mobilne.

I konsument ci ucieknie ze strony. Zmęczony.

Zakas Offline to zatoczenie koła. To połączenie partyzantki miejskiej i cyfrowej. Bez naiwnych ideologii, z nieustannie podnoszoną poprzeczką w formie, treści i koncepcji.

To moje własne nerdowskie arcydzieło.

Halo, żyje tam ktoś?

Teoria Martwego Internetu

Nie będę opatrywać tego szerszym komentarzem - materiał sam się komentuje. Jeżeli nie znasz angielskiego, naucz się, serio, w tych czasach jego nieznajomość jest wyrządzaniem sobie krzywdy; po  drugie użyj jakiegoś narzędzia AI, by je sobie przetłumaczyć. AI jest świetne do tego, by obalić językowe bariery między nami, ludźmi. Jest świetna do tego, by kreować niesamowite rzeczy, które wcześniej wymagały umiejętności kodowania i innych umiejętności technicznych. Jest świetna by spotęgować twórczy potencjał człowieka.

Niestety AI jest wykorzystywana póki co w dość słabych celach, co daje słabe owoce.

Cena jaką płacimy za wszelkie technologiczne innowacje oraz ingerencje w Internet jakie miały miejsce w ostatniej dekadzie, jest potężna. Boty, infinite scrolling, mobilne przeglądarki, algorytmy promujące komercyjny a nie ludzki kontent, korporacyjne monopole, rolki i pionowe video, cenzura na social mediach - można wymieniać i wymieniać. Internet przestaje być miejscem tworzonym przez ludzi dla ludzi. Skutki są opłakane - deficyty koncentracji, dopaminowe uzależnienie, informacyjne bańki, nadzór i utrata prywatności, marginalizacja autentycznej twórczości człowieka, clickbaitowość.

Chujnia z grzybnią. Co proponuję? Odinstalować social media z telefonu (Młodzi ludzie pewnie nie wiedzą, że na media społecznościowe można się logować z przeglądarki na komputerze). Powrót do blogosfery i list mailingowych jako środka ekspresji i komunikacji. Nauczyć się języka HTML i tworzenia treści w formie stron www i uniezależnienie się od społecznościówek. Tworzenie stron tylko na desktop i bojkotowanie używania Internetu na telefonie (jak strona którą właśnie czytasz, otwórz ją na komórce i sam zobaczysz). Unikanie rolek i konsumowanie form podcastowych, które są po 100-kroć bardziej sprzyjające treściom głębokim. (Dlatego tyle u mnie linków do YouTube, którego uważam za najmniejsze zło ze wszystkich wielkich platform). Używanie platform niszowych, na których nie ma cenzury i stronniczych politycznie algorytmów. Poniżej prezentuję posmak starej dobrej sieci, sieci jako miejsca ludzkiej kreacji.

Tęsknisz za starą siecią, jako miejscem tworzonym przez ludzi dla ludzi? Jej posmak możesz znaleźć w pracach artystów net-artu. W tym wydaniu na tapet weźmiemy twórczynię Olia Lialina. Ponadto chciałbym podzielić się moimi świeżymi odkryciami. Pierwsze to strona https://theoldnet.com/ na której znajdziesz zarchiwizowane strony z epoki przełomu wieków, niesamowity klimacik. Drugim miejscem jest Neocities, które swoją nazwą nawiązuje do Geocities, czyli platformy, na której amerykanie tworzyli swoje prywatne strony. Obecne tam współczesne strony nawiązują stylistyką do old schoolu, choć muszę przyznać, że niektóre są naprawdę zaawansowanymi pracami!

Dłuższą refleksję o AI napisałem tutaj. Zapraszam!

najkruchszy gif w sieci

Innym przykładem, który skupia się na funkcjonowaniu i społecznych aspektach sieci, jest Lato (2013) Olii Lialiny. Praca przedstawia artystkę na huśtawce. Z uśmiechem na twarzy, ubrana w letnią sukienkę, z włosami luźno zwisającymi w powietrzu, kołysze się tam i z powrotem na pustym tle, które przechodzi od jasnoniebieskiego do białego (ryc. 1.1). Huśtawka jest przymocowana w górnej części przeglądarki, prawie tak, jakby była dołączona do paska adresu. Iluzja huśtania się w różnych miejscach jest w rzeczywistości wykonywana, ponieważ z każdym zamachem zmienia się adres URL. Najpierw powoli, ale po chwili kołysze się z "zwykłą" prędkością. Okazuje się, że każdy adres URL z rozszerzeniem /olia/summer, pokazuje konkretny przypadek huśtawki – jedną klatkę animowanego GIF-a – i razem tworzą ruch. Lato jest dystrybuowane na kilka stron internetowych (zgodnie z Regulaminem wymaganych jest co najmniej 18), z których każda zawiera inną ramkę łączącą.

Jak sama wspomina: "Lubię huśtać się na pasku adresu przeglądarki i lubię to robić wiedząc, że prędkość kołysania zależy od szybkości połączenia i że ty nie możesz oglądać tego GIF-a w trybie offline. Ten GIF jest rozpowszechniany na wielu serwerach internetowych, jest bardzo delikatny, może od czasu do czasu się zwieszać. Sorry!".

Lato jest w pełni zależne w sieci, a "huśtawka" porusza się zgodnie z szybkością połączenia poszczególnych hostów. Lato wysuwa się na pierwszy plan i tematyzuje sieć; Odzwierciedla on jego dyspersyjny charakter i niestabilny stan oraz pokazuje, w jaki sposób ochrona przyrody potrzebuje sieci wielu, którzy odniosą sukces."

Fragment z książki “Collecting and Conserving Net Art” Annet Dekker

https://art.teleportacia.org/olia/summer/

mój chłopak wrócił z wojny

teleportacia.org/war

Mój chłopak wrócił z wojny, to obrazkowa, interaktywna historia dziewczyny, która zaprosiła swojego chłopaka na rodzinny obiad, po tym jak wrócił z misji militarnej. Komiksowa historyjka wzbogacona niesamowitymi GIF’ami, jest świetnym psychologicznym portretem osoby, która przywiozła ze sobą horror śmierci i przemocy, cierpiącą prawdopodobnie na PTSD, czującą, że nie ma słów, które mogłyby wyrazić to, co widział i to czego tam doświadczył. To historia o nieprzeniknionej barierze pomiędzy światem cywilów a światem żołnierzy, którym przyszło zobaczyć mroczną podszewkę człowieczeństwa, a której istnienia nie jesteśmy świadomi przez większość naszych żyć. (Nagrania z GoPro z frontu na Ukrainie zryły mi banię)

best.effort.network

Net-art po prawej polega na tym, że w oknie przeglądarki obraca się karuzela, która jest pusta. Autorka pojawia się na niej tylko wtedy, gdy jesteś jedyną osobą, która w tym momencie odwiedza jej stronę.

Co łączy pimpów i graffiti writerów?

Tak się składa, że na kanale Soft White Underbelly, który emituje wywiady z najróżniejszej maści wykolejeńcami (ćpunami, gangsterami, bezdomnymi), najwięcej hejtu w komentarzach dostają właśnie alfonsi i grafficiarze. Dlaczego? Czy alfonsi i grafficiarze generują najwięcej ludzkiej krzywdy? A może ich działalność jest najbardziej szkodliwa społecznie? O co tu kurwa chodzi? Przecież ten kanał widział morderców, pedofilów i gwałcicieli. Prawdziwe ludzkie potwory, w przypadku których nie ma mowy o relacji konsensualnej - jak w przypadku pimpa i pracującej dla niego prostytutki. Ofiara pedofila lub gwałciciela z definicji nie dała zgody na bycie ofiarą.

Czy graffiti na murach jest największą bolączką społeczną w kraju pełnym gangów i strzelanin? Moralne sygnalizowanie połączone z odruchami stadnymi w komentarzach to miejsce, w którym na próżno szukać logiki i rozumu.

Bo ci wszyscy ludzie, którzy są w stanie wykrzesać z siebie empatie dla dziwki lub gangusa, robią to, ponieważ w dziwce i gangusie widzą również ofiarę. Ofiarę okoliczności, socjalizacji, biedy, nierówności itp. A oni sami, głęboko w środku, również czują się ofiarami. Albo jeszcze lepiej – czują, że oni wcale nie mają najgorzej, że jest ktoś, kto ma cięższe życie.

Pimp i graffiti writer nie pasują do takiego szablonika. Jeden i drugi jest outsiderem i samotnikiem. Jeden i drugi działa całkowicie poza konwenansem społecznej moralności, więcej - działa całkowicie wbrew niej. Nawet przez sekundę nie wzbudzając empatii wobec siebie albo litości.

Pimp jest ucieleśnieniem męskiego statusu i władzy. Ma: mnóstwo hajsu, złotych łańcuchów i pięknych kobiet. W przeciwieństwie do wielu innych uczestników półświatka, którzy są family guy'ami, alfons żyje całkowicie poza logiką monogamicznych strategii reprodukcyjnych - jego wybranka, kobieta do której coś czuje, jest jedną z jego pracowniczek na ogół. Jest ona kobietą, która w nocy przyjmuje penisy innych mężczyzn w siebie. Pimp zbojkotował nie tylko konwenans ekonomiczny kapitalizmu, ale również najbardziej intymny dla człowieka konwenans erotyczny. Zarówno kobiety jak i większość mężczyzn go za to nienawidzi. (Ponieważ żyjemy w erze przeemocjonowanej idiokracji, ubezpieczę się tutaj: pimp i dziwka pławią się w luksusie, płacąc za to wielką emocjonalną cenę. Chodzi mi tylko o to, że ich relacja i działalność jest mniej lub bardziej konsensualna - w przeciwieństwie do działalności innych przestępców).

Graffiti writer działa poza marginesem prawa nie dlatego, że musi, ale dlatego, że chce. Nie ma tu mowy o litości i wiktymizacyjnej masturbacji. Typ jest artystą, który umieszcza swoją sztukę w miejscach publicznych, nie pytając nikogo o zgodę, więcej - nie pytając nikogo o uznanie. On sam ma uznanie dla własnej twórczości i to jest dla niego najważniejsze.

Tymczasem hejtujący nie potrafią żyć bez uznania i akceptacji drugiego człowieka. Bez akceptacji grupy. Więc zazdroszczą mu. Jednemu i drugiemu skrycie czegoś zazdroszczą.

Mimo, że jeden i drugi, wcale nie są największymi szkodnikami lub największymi potworami, jakie wystąpiły na tym kanale. I właśnie dlatego ja nigdy nie włączę komentarzy na swoim jutubku, pierdolę odruchy i instynkty stada.

Dzięki Bogu, a kto wie, czy nie dzięki diabłu. I żebym nie został tu źle zrozumiany (choć mój target raczej zrozumie bez disclaimera). Uważam, że bycie pimpem lub graffiti writerem za kiepski pomysł na życie. Jeden i drugi jest w jakiś sposób społecznie szkodliwy i w jakiś sposób są to problematyczne zajęcia z duchowego punktu widzenia. Wiem, bo byłem nielegalnym graffiti writerem. Chciałem tylko pokazać "logikę" moralności kolektywu, moralności tłumu.

ILOŚĆ WYŚWIETLEŃ POD POJMANIEM PEDOFILA

Każdy potrzebuje mieć kogoś
kto jest niżej niż on sam
na szczeblach drabiny
przyznajcie skurczybyki
nie potraficie żyć bez tego
udajecie na Instagramie sukces finansowy
i szczęście rodziny
w zaciszu domowego ogniska
oglądacie pasjami filmiki
o tym jak łapią pedofila
by na chwilę poczuć się lepiej
wszyscy mamy śmietnik pod zlewem
bałagan na strychu i trupa w szafie
w więzieniu widziałem typów
złapanych za oszukiwanie staruszek
metodą na wnuczka
morderstwa i porwania
za moralnie oślizgłe rzeczy
wszyscy czuli się tak cholernie dobrze
krzycząc: jebać majciarzy!
mieli tam cały przewrotny system moralny
będący mieszanką etyki chrześcijańskiej
i jej całkowitej subwersji jednocześnie
ot,
państwo w państwie
powiększające szkło
społeczna soczewka
oi!

Odtrutka na opartą na hipokryzji moralność niewolnika

Fizjoterapia osobowości nihilistycznej

Zaciśnij poślady
i weź się do roboty
oderwij utożsamienie z nadwrażliwym sercem
i układem nerwowym
weź wdech
i pauza
wydech
i pauza
i tak kilka razy
rano zrób serię pompek
ustal sobie plan dnia
potem plan na życie
zaciśnij zębyci ciśnij
zobaczysz szybko
że nie jesteś ofiarą
i że społeczeństwo nie jest ci niczego winne
przejdź po moście grubości miecza
nad przepaścią pomiędzy chaosem i porządkiem
dotknij swojego fallusa
stając się władcą
przestaniesz się przejmować
o to czy każdy dostał po równo
i sprawiedliwie

Fizjoterapia osobowości sado-masochistycznej

Rozluźnij zwieracze
zwęż źrenice światłem
i poszerz horyzonty
rozmową
lekturą
chwilą napięcia i konfliktu
po którym przychodzi rozkwit
nie wymachuj palcem moralizatorsko
i nie unoś prawej ręki do góry po skosie
nie składaj dłoni publicznie
świątobliwie wzdychając do góry

przejdź po moście grubości miecza
nad przepaścią pomiędzy chaosem i porządkiem

dotknij swojego łona

stając się stwórcą
przestaniesz przejmować się
innych ludzi miejscem w szeregu

Koniec subkultur: najlepsza rzecz jaka mogła przydarzyć się muzyce?

Mam 40 lat i wszelkie kompetencje, by ocenić subkultury z perspektywy czasu naprawdę obiektywnie. “Kuba, ty chyba zaliczyłeś już wszystkie subkultury” napisała kiedyś moja koleżanka na Facebooku, gdy po latach ubierania się w stylu HC punk, potem Skinhead, wrzuciłem fotę z imprezy z raperem Cruz, na której obaj wyglądamy jak 100% hipsterzy z brodami i okularami (rok 2013).

Prawda jest taka, że subkultury były grupką wzajemnej adoracji dysfunkcyjnych jednostek, których kolektywnym celem była psychologiczna kompensacja indywidualnych, życiowych niepowodzeń i zatopienie się w jakiejś formie kolektywnej tożsamości.

Nie było tak? Było.

A najbardziej cierpiała na tym sztuka. Najbardziej cierpiała na tym muzyka. Bo subkultury niosły ze sobą wszystko to, co jednocześnie jest spierdolone i co zabija ludzką, autentyczną ekspresję:

  • upolitycznienie
  • elitaryzm
  • dorabianie ideologii tzw. “buntu”, który zamienia się w systemowy wentyl bezpieczeństwa oraz psychologiczną ucieczkę od życia dla dysfunkcyjnych jednostek
  • sztywne ramy tego, co dozwolone i niedozwolne na poziomie formy i treści

Jakoś tak się dziwnie składa, że czasem najlepsi artyści z danego stylu muzycznego, to byli ci, którzy byli najmniej subkulturowi. Słuchasz wywiadu z gościem i widzisz/czujesz, że typ jest życiowo ogarnięty, nie potrzebuje się przeciwko niczemu buntować 1 - on (ona) po prostu kocha daną formę, daną stylistykę. I owszem może on mieć nawet swoje silne przekonania filozoficzne, religijne lub polityczne, ale często zna on proporcje i umiar.

Tak się dziwnie składa, że rewolucja trapowa w rapie - który już od dekady wydawał się zdeczka martwy na Zachodzie - polegała na niczym innym, jak na wyjściu poza sztywne ramy na poziomie treści (bity) i formy (styl ubioru). Nagle rap zaczął czerpać z punku, metalu i elektroniki i to go ożywiło.

A prawda jest taka, że te wszystkie noizy, industriale, hardkor punk, hardkor techno, black metal, psytrance to są wszystko niesamowite formy ludzkiej ekspresji. Dopóki nie pójdziesz na imprezę i nie zobaczysz, co pogubieni ludzie z nimi robią...

Bo subkultury niosły ze sobą wszystko to, co jednocześnie jest spierdolone i co zabija ludzką, autentyczną ekspresję: upolitycznienie, elitaryzm, dorabianie dziwacznych ideologii tzw. “buntu”, który zamienia się w systemowy wentyl bezpieczeństwa oraz psychologiczną ucieczkę od życia dla dysfunkcyjnych jednostek;
sztywne ramy tego, co dozwolone i niedozwolone na poziomie formy i treści

Nie zrozumcie mnie źle. Ja nie mam problemu z tym, że black metalowy artysta łączy muzykę z satanizmem intelektualnym. Albo że punkowy artysta pisze anarchistyczne teksty. Chciałbym jedynie, żeby ta treść była w jakiś sposób dojrzała, poetycka, niebanalna. I żeby nie mieć większej wczuty, niż jest to potrzebne. Żeby mieć dystans, pamiętając, że to nie jest manifest masowej partii robotniczej, od której za chwile będzie zależała trajektoria całej przyszłej historii kontynentu, lecz kurwa MUZYKA. Tylko tyle i aż tyle.

Pamiętacie HC kapelę Good Clean Fun? Oni chyba to rozumieli. Mieli wczutę w Straight Edge, ale z przymrużeniem oka. Earth Crisis z kolei nie. Na tym etapie życia musiałbym chyba spłonąć ze wstydu, jakbym miał słuchać Earth Crisis, trzymając książeczką z tekstami przed oczami - niczym książeczkę do nabożeństwa.

Ja po 40 latach zrozumiałem, że nie chcę żadnej muzyki, w której ktoś mi coś gada, śpiewa albo wrzeszczy. Bo 95% tekstów w muzyce w ogóle, jest po prostu słaba poetycko, głupia, banalna lub naiwna. Nieważne czy to rap, punk czy pop. W historii całej muzyki współczesnej takich naprawdę dobrych tekściarzy, można by zliczyć na palcach dwóch rąk. Może z wyłączeniem rapu, tam chłopaki MUSIELI trochę bardziej się postarać i może palce dwóch rąk dwóch osób by się przydały.

Dlatego odbudowuje swoją miłość do muzyki na bazie instrumentalnej: XX i XXI-wieczna muzyka klasyczna z jednej strony oraz noise, experimental i dark ambient z drugiej strony. Czasem jakiś hip hopowy instrumental. Bez wokalu, bez gadaniny.

I wiem już, jak nie popsuć sobie tej nowej miłość do muzyki. Po prostu nie będę chodzić na żadne koncerty lub imprezy. Obawiam się spotkać ludzi, którzy zaczną dorabiać ideologie, psychologiczne kompensacje, pokazy mody subkulturowej (koncerty HC Punk słynęły z tego). Jestem tylko ja i muzyka. Jednoosobowa subkultura klasyczno-industrialna, dla inteligentnych i wrażliwych osób. Na chuj mi koncerty? Moje własne życie i jego osiągnięcia są dla mnie najlepszym koncertem, najlepszą imprezą. A muzyka jest jego soundtrackiem.

1 "Nie musi" oznacza MOŻE, ALE NIE MUSI. Bunt zdrowego i silnego człowieka jest świadomym wyborem. Dla nieudacznika (uwierz, znam to z autopsji) jest on koniecznością, jako że stanowi dla niego psychiczną kompensację.

No water tank recordings No harmonic charm No method No spectralism No spiritual healing No deep listening No liner notes No conviction No contemplation No careful beauty No vision of freedom No minimal drones No arcane tonalities No distillation No joint effort No admirable handling No tuning systems No slow promise No shine No tone No purity No escape No matters Noise
No water tank recordings No harmonic charm No method No spectralism No spiritual healing No deep listening No liner notes No conviction No contemplation No careful beauty No vision of freedom No minimal drones No arcane tonalities No distillation No joint effort No admirable handling No tuning systems No slow promise No shine No tone No purity No escape No matters Noise

Manifesto from Noise for the Nothing Unity

SMAK

Haribo smak radości
heroina prawdziwego szczęścia
muzyka noise dekadencji
poezja cichego skupienia
muzyka klasyczna sznytu
krew w zębach indywiduacji
czerwona pigułka otrzeźwienia
plastikowe kubki odruchu wymiotnego
noce oparów farby
więzienne koce nadziei

libido barwy twojego głosu
twoich oczu głębia perfekcji

życie smak smaków nad smaki
życzę bezpiecznych lądowań
na macie na plecy
smak mąki z której wyrosły
powszednie i niepowszednie
chleby z wielu piecy

Osobowość sado-masochistyczna wcale nie była urojeniem frankfurtczyków!

Erich Fromm i reszta frankfurtczyków miała rację - dochodzę do wniosku oglądając ten dokument Kieślowskiego. To co oni nazywali “osobowością autorytarną” lub osobowością sado-masochistyczną (uległą wobec tych, którzy mają nad nami władzę i znęcająca się nad tymi, nad którymi mamy władzę) de facto była powszechna wśród ludzi połowy XX wieku. Faszyzm i komunizm nie wyrosły z próżni. Diagnoza była słuszna.

Później było “Mieć czy być” czyli osobowość merkantylna człowieka powojennego dobrobytu Zachodu.

Szkoda tylko, że zabrakło wielkich umysłów dzisiaj, by sensownie zdiagnozować patologie osobowości współczesnego człowieka XXI wieku. Osobowość nihilistyczna? Rozszczepiona? Nie podejmę się tego.

Pierwszy webcam w historii

Dzbanek do kawy w Trojan Room był ekspresem do kawy znajdującym się w Laboratorium Komputerowym Uniwersytetu Cambridge w Anglii. Był monitorowany przez pierwszą na świecie kamere internetową, stworzoną przez Quentina Stafforda-Frasera i Paula Jardetzky'ego w 1991 roku.

Aby oszczędzić osobom pracującym w budynku rozczarowania związanego ze znalezieniem pustego ekspresu do kawy po udaniu się do pokoju, zainstalowano kamerę, która zapewnia obraz na żywo dzbanka do kawy na wszystkie komputery stacjonarne w sieci biurowej. Po tym, jak kilka lat później aparat został podłączony do Internetu, dzbanek do kawy zyskał międzynarodową renomę jako funkcja raczkującej sieci WWW, aż do przejścia na emeryturę w 2001 roku.

Po przeniesieniu laboratorium do obecnej siedziby, kamera została ostatecznie wyłączona o godzinie 09:54 UTC 22 sierpnia 2001 roku. Relacje z zamknięcia obejmowały wzmianki na pierwszej stronie w The Times i The Washington Post, a także artykuły w The Guardian i Wired.

Ostatni z czterech lub pięciu ekspresów do kawy widzianych w Internecie, Krups, został sprzedany na aukcji eBay za 3350 funtów niemieckiemu portalowi informacyjnemu Der Spiegel. Dzbanek został później odnowiony pro bono przez pracowników Krupsa i ponownie włączony w redakcji magazynu. Od lata 2016 r. ekspres do kawy jest na stałe wypożyczony do Heinz Nixdorf Museums Forum w Paderborn. [Wikipedia]

voyeuryzm zzA KLAWIATURY

Opentopia.com to portal, na którym można pooglądać sobie web kamerki, które - świadomie lub nie - są udostępnione publicznie. Szkoły, kurorty wczasowe, instytucje, ulice i prywatne posesje z całego świata.

Bardzo miły i nietuzinkowy sposób na pomarnowanie swojego wykolejonego życia.

Kiedy widzisz tło z kosmosem na stronie... wiedz, że trafiłeś na koniec Internetu, a nawet odbyłeś podróż w czasie!

Po lewej zrzut ekranu strony niesławnej sekty Heaven’s Gate, której członkowie popełnili masowe samobójstwo. Strona co ciekawe nadal wisi po tylu latach! Co wskazuje, że ktoś wciąż opłaca jej hosting i domenę... Chore gówno co?

Po prawej mamy video screen shot ze strony niejakiego Randy Prozaca - kolejny internetowy wariatuncio, który jest muzykiem i używa swojej strony, aby publikować swoją twórczość, grafiki, teksty itp. Cała jego twórczość ma charakter wyraźnie prawicowo-spiskowy. Nie trzeba być fanem, ale mam uznanie dla kreatywności i ogólnego klimatu.

Co ciekawe strona Olii Lialiny o której pisałem wyżej, również ma kosmos w tle :D

Gdzieś na obrzeżach Internetu można znaleźć kilka stron z lat 90-tych, z oczojebnie kolorową typografią i kosmosem w tle - ta stylistyka była dość popularna, jako że strony były robione przez zwykłych ludzi i nikt jeszcze nie uznawał websites za potencjalnie pełnoprawną dziedzinę dizajnu.

JAKUB SKAZA

modne jest teraz srać na Zachód

i gardzić Ameryką

ale jako artysta słowa pisanego

muszę przyznać że zawsze fascynowała mnie wolnoamerykanka

w nadawaniu dzieciom imiona nawet i sobie samemu

nikt tam nie dziwi się że dziewczynka dostała na imię Anioł

a syn największego inżyniera X Æ A-12

nikt nie dziwi się, że ludzie używają pseudonimów w swojej działalności publicznej

połowa aktorów i piosenkarzy których jesteś fanem

ba

nawet intelektualistów i publicystów

miała inaczej na nazwisko

i to oryginalne wcale nie było takie ładne

w Polsce już byłby skandal

co on ukrywa przed nami

czemu zmienił nazwisko

pewnie Żyd

imiona dla dziecka tylko według sztywnego wykazu

słowiańsko-semickiego amalgamatu

mnie jako człowiekowi który świat postrzega słowami

imponuje to podejście śmiałej prometejskiej autokreacji

kreatywność wyniesiona ponad konwenans

“na początku było słowo”

a słowo było u Boga

fake it till you make it

Amon!

(jak dr Ammon Hillman znany wcześniej jako Dave)

Dizajn. Wpierdalamy te kwadraciki i kreski bo tak dobrze kurwa wyglądają i spuszczamy się nad swoją wrażliwością estetyczną.

i swoją zajebistością

Jest kilka rzeczy, których Amerykanie nie mają, a które my posiadamy. Jedną z nich jest zdolność do krytycznego, samodzielnego myślenia. I to właśnie dlatego my, Europa Centralna i jej narody słowiańskie, poniesiemy dalej pochodnie prometejskiego ognia człowieczej kreacji. Sam fakt, że do połowy lat 90-tych część Amerykanów wierzyła w to, że profesjonalny wrestling (który jest fascynującym widowiskiem sportowo-artystycznym) jest na serio - że ci faceci naprawdę się biją - mówi coś o ich ignorancji.

Ale nawet gdyby dać im benefit zwątpienia, to sam fakt, że promotorzy wrestlingu pilnie strzegli sekretu o udawanej naturze ich widowiska, podejrzewając swoich rodaków (słusznie czy niesłusznie - tego nie wiem) o to, że są tak głupi i naiwni... Też coś mówi o ich narodzie.

Bo widzisz, Amerykanie i ogólnie Zachód jest totalnie sformatowany przez kulturę masową. Oni całkowicie wierzą swoim mediom i ufają autorytetom. Oni nie znają niczego innego. Nas komuna i inne zawirowania historyczne zaszczepiły na to - “telewizja kłamie” i inne slogany uczące krytycznego myślenia.

Chciałbym wierzyć, że gdyby Zachód padł, to właśnie My będziemy rezerwuarem indywidualnej wolności i nieskrępowanej kreatywności. Z dodatkiem krytycznego myślenia - co będzie nową, lepszą jakością!

Wrestling

Dzieciństwa lata dziewięćdziesiąte
zapach gumy do żucia
i rozedrgane liny profesjonalnego wrestlingu
mój typ: męskość spod ciemnej gwiazdy
różowe spodnie w białe serduszka
szczypta pedalstwa dla mocnego kontrastu
Bret Hart kontra Shawn Michaels

System dwupartyjny
Big Brother
Muzyka rap
wszystkie przeszczepy się przyjęły
biedaki cebulaki
tylko ten jeden nie
z tej mąki nie urósł żaden chleb
wrestling jest tym
co różni nasz i amerykański genotyp
nie mam pojęcia co z tym faktem zrobić

Wy pewnie również nie.

Postęp NIE JEST nieuświadomionym i nieprzepracowanym nihilizmem ludzi skrzywdzonych.

Postęp NIE JEST subwersją i fajnie brzmiącymi słowami zaczynającymi się na “anty”.

Postęp NIE JEST projekcją samonienawiści.

Postęp NIE JEST egalitaryzmem za wszelką cenę.

Postęp NIE JEST projekcją resentymentu wobec silniejszego.

Postęp NIE JEST elitarystyczną inżynierią społeczną.

Postęp NIE JEST aktywizmem na pikiecie.

Postęp NIE JEST fetyszyzacją ludzkiej krzywdy i grup będących rzekomo jej podmiotem.

Postęp JEST efektem technologicznego rozwoju.

Postęp JEST efektem inwencji ludzkiego umysłu.

Postęp JEST efektem kreatywnej odwagi wychodzenia poza to, co znane (np. w sztuce).

Postęp JEST efektem przedsiębiorczej inwencji na rynku.

Postęp JEST efektem bogacenia się narodów.

Postęp JEST efektem zachowania otwartego umysłu,

a także umiejętności krytycznego myślenia.

Postęp JEST efektem indywidualnej wolności obywateli.

Postęp JEST efektem rządów prawa.

Postęp JEST efektem równych szans wobec prawa.

Postęp JEST efektem świadomego rozwoju człowieka i dobrej edukacji dzieci.

Postęp JEST efektem rozwoju nauki.

Postęp JEST efektem rozwoju psychologii i pedagogiki.

Postęp JEST efektem rozwoju dietetyki, medycyny i wiedzy o zdrowiu psychicznym.

Postęp JEST efektem rozwoju duchowego/etycznego jednostki i całej ludzkości.

(Prawdziwie)

Postępowa filozofia Jason Reza Jorjaniego

To była miłość od pierwszego wejrzenia. Profesor filozofii (i filozof), który wyszedł tysiąc mil poza  szablony dychotomii lewica-prawica, czerpiąc z jednej i z drugiej strony wszystko to, co sprzyja najbardziej rozwojowi ludzkości i człowieczeństwa. Nieprzejednany postępowiec(technologicznie, cywilizacyjnie i kulturowo), który nie pozostawia suchej nitki na post-marksistowskich postępowcach i wojownikach o społeczną sprawiedliwość. Zawzięty krytyk demokracji, który masakruje naiwność i zabobon konserwatystów. Krytyk religii z Islamem na czele (pochodzenie Irańskie). Ponadto człowiek, który bada tradycje duchowe, paranormalne, trzyma rękę na pulsie w zakresie odkryć nauki i techniki i bierze na serio fenomen UFO.

Jorjani hołduje Zaratustriańskiemu forward thinking mentality, czyli mentalności rozwoju, którą przeciwstawia mentalności wstecznej, upośledzającej człowieka. To, czy owe uwstecznienie pochodzi z lewej czy prawej strony, jest zupełnie drugorzędne.

Poniżej video z wywiadem (jest ich mnóstwo na YouTube), oraz luźne notatki mojego autorstwa.

Widmowa rewolucja. W czasach alchemicznych poszukiwań Kościół poczuł się zagrożony nastaniem nauki, która nie miała na sobie kaftanu określonej ideologii, innymi słowy – nauki, która nie bała się flirtować z zagadnieniami związanymi z duchowością lub ezoteryką (tej samej, która dzisiaj zaczyna pukać ponownie do bram naukowych rozważań i badań, szczególnie od strony awangardowej fizyki). Duchowość badana metodą naukową, byłaby śmiertelnym zagrożeniem dla kościoła, jego dogmatów i jego monopolu nad metafizycznymi pytaniami człowieka. Jorjani twierdzi że Kartezjusz był agentem Kościoła Katolickiego, którego celem było zdyskredytowanie takowej nauki i nałożenie jej tzw. „racjonalistycznego” kołnierza paradygmatu, tak, aby jakiekolwiek człowiecze pytania o duchowość zagospodarowane były przez Kościół.

Kościół był autorem schizofrenicznego rozszczepienia kultury na materialistyczny redukcjonizm nauki i dogmatyzm kościelnego nauczania. Rozszczepienia, które obowiązuje do dzisiaj, choć powoli traci na swojej sile.

Podobnie dzisiaj transhumanizm sprzedaje nam się jako zimny, bezduszny, materialistyczno-redukcjonistyczny, a także redukcjonistyczny wobec istoty ludzkiej, która ma być podporządkowana maszynom i technokratom (pozdro Elon!). Czemu to ma służyć?

Dialektycznemu wypromowaniu tradycjonalizmu i neofeudalizmu, jako reakcji na tak nieludzką, „transhumanistyczną” propozycję. Podobnie jak w przypadku alarmizmu klimatycznego, wszystko to dąży do ograniczenia ludzkiej sprawczości i samostanowienia, poprzez promowanie dialektycznie sprzecznych ideologii, których wspólnym mianownikiem jest uwstecznienie człowieka w ten, czy inny sposób. (Jednocześnie dzieląc ludzi, co jest genialnym majstersztykiem).

Widmowa rewolucja, to wyjście poza dychotomie, jako że zjawiska w naturze mają właściwości spektrum (widma), a nie czarno-białych dualizmów. Widmo można rozumieć również jako to, co ma nadejść. Zerwanie z cyklicznym pojmowaniem czasu społeczeństw tradycyjnych i uznanie przyszłości jako czegoś bardziej wartościowego niż przeszłość, czegoś co popycha nas do rozwoju.

Being bound for freedom. Istnieją światopoglądy, w których nie ma miejsca na wolną wolę. Zarówno materialistyczne jak i religijne. Z jednej strony wielu ludzi nauki twierdzi, że nie mamy wolnej woli (prof. Sapolsky), z drugiej strony jest problem religii i Boga. Jeżeli masz nieskończonego, wszechwiedzącego i wszechmogącego Boga, jako istota nie możesz mieć wolnej woli (św. Augustyn wymiguje się, twierdząc, że wolna wola jest cudem).

Jeżeli chcesz mieć wolną wolę, musisz mieć ograniczoną i perspektywiczną koncepcje bytu. Nie może ona być kompletną totalnością, która jest wiecznie taka, jaka jest.

Bycie ograniczonym dla wolności w znaczeniu historycznym – rewolucyjna walka i wyrzeczenia dla zwiększającej się wolności. Bycie związanym dla wolności w znaczeniu mitu o Prometeuszu.

Dowodem na istnienie wolnej woli są zdolności parapsychiczne – przypadki w których ktoś przewidział, że dana sytuacja ma się wydarzyć i jej zapobiegł. Pewien człowiek, który pracował w czasach zimnej wojny dla CIA, przyszli panowie z agencji prosząc go, aby zrobił jeszcze jedną wizję świeżo po 11.09, czy nie jest szykowany jeszcze jeden atak terrorystyczny na Stany. Według jego wglądu do wybrzeży Stanów Zjednoczonych przypłynie statek terrorystów z bronią biologiczną. I faktycznie dzięki temu amerykańskiej armii udało się przechwycić ten statek. Oznacza to, że dane zdarzenie miało się wydarzyć, jednak „przechytrzono los”, zanegowano przeznaczenie – wskazując na możliwość kształtowania wydarzeń poprzez wolną wolę.

Zdolności parapsychiczne. Guru tradycjonalizmu René Guénon twierdził, że współczesność dzieli się na dwa etapy: oświeconiową, racjonalistyczną, która neguje duchowość oraz kolejny etap, w którym nauka staje się ezoteryczna, wkracza na pole badań nad sferą duchową i zdolnościami parapsychicznymi; co dla tradycjonalistów jest przerażające (w głębi duszy przeczuwają, że oznacza to śmierć dla religii i jej dogmatów – przyp. Red.) i z gruntu lucyferyczne. Z tego też powodu Jorjani nie boi się nazywać siebie przekornie satanistą.

Jorjani kładzie duży nacisk na fakt, iż zdolności parapsychiczne są dość dobrze dowiedzione naukowo (zimna wojna, KGB, CIA etc) i że temat może wypłynąć przy dalszym rozwoju AI i transhumanizmu (AI może wykazywać zdolności parapsychiczne), co nastręcza wiele wyzwań. Transhumanizm plus parapsychologia dają człowiekowi nieporównywalnie większy margines władzy i sprawczości, co przyniesie nam piekiełko, jeżeli nie wejdziemy w tą nową erę odpowiedzialnie. Jeżeli nie opracujemy nowej etyki dla ludzkości.

Transhumanizm. Jorjani odrzuca 95% materialistyczno-redukcjonistycznego transhumanizmu, twierdząc, że obok technologicznego wzmocnienia ludzkiego ciała, być może najważniejszym sposobem w jaki możemy transcendować ograniczenia naszego człowieczeństwa jest rozwijanie zdolności parapsychicznych.

Utopistyka kiedyś mogła być fanaberią dla znudzonych intelektualistów z lewicowych kawiarni, teraz jest koniecznością. Nie mamy po prostu innego wyboru, musimy nakreślić nową wizję na nowe czasy, ponieważ zakres sprawczości człowieka – dzięki technologii i zdolnościom parapsychicznym – jest na tyle duży, że w oparciu o obecną etykę i kulturę, prawdopodobnie ulegniemy samoanihilacji w taki czy inny sposób, jeżeli będziemy ich używać w sposób egocentryczny.

Konflikt, rozwój i konserwatyzm. Nie możesz mieć spontanicznego rozwoju i procesu ewolucji, bez sytuacji konfliktowych. Konserwatyzm to psychiczna głęboka awersja do konfliktu i potrzeba porządku. To pragnienie świata, w którym porządek jest ustanowiony raz na zawsze i nie kwestionowany; w którym każdy „zna swoje miejsce w szeregu” (patrz; koncepcja osobowości sado-masochistycznej). Feudalizm dawał taki porządek, stąd sympatia do feudalizmu u konserwatystów. Jorjani odrzuca pacyfizm, twierdząc, że walka o wolność zazwyczaj wymaga fizycznej konfrontacji, czy się to nam podoba czy nie.

Worldview warfare. Nowy Porządek Świata to nie skrajnie lewicowa, nihilistyczna jazda z teorii Andrew Tate. Logicznie nie ma to sensu – a na pewno nie na dłuższą metę – by poddani byli niezdrowi, naćpani, zdemoralizowani. Elity nie mogą sobie pozwolić na destabilizację społeczeństwa na dłuższą metę. Worldview Warfare to narzędzie do psychologicznej wojny, której elity dysponujące nanotechnologią oraz inżynierią genetyczną, mogą użyć poprzez propagowanie dialektycznie sprzecznych ideologii, by skłócić, straumatyzować i podporządkować masy, tworząc w ten sposób rasę panów i rasę podludzi. Jorjani twierdzi, że Nowy Porządek Świata, to dekonstrukcja wolności oraz indywidualizmu, poprzez skojarzenie w umysłach ludzi pojęcia wolności z demoralizacją i chaosem – następnie zamontowanie skrajnie hierarchicznego, technokratycznego porządku społecznego, który będzie odwoływać się do tradycjonalistycznych i religijnych sentymentów, które zostały skutecznie pobudzone dekadą destabilizacji i nihilistycznej jazdy zachodniej lewicy. Aktualne wydarzenia z Trumpem i Muskiem pokazują nagły, radykalny zwrot w zupełnie odmiennym, quasi-faszyzującym kierunku, który będzie formować nowe oblicze porządku światowego, co tylko potwierdza tezę Jorjaniego.

Prometeizm. Prometeusz jest archetypem buntu. Upadłe anioły, tytani w greckiej mitologii, Prometeusz – symbole buntu przeciwko bogom. Symbole emancypacji i wyzwolenia. Z drugiej strony masz figury mityczne, które można nazwać „olimpijskimi”, które są paternalistyczne, hierarchiczne, kontrolujące, sadystyczne.

W przededniu wielkich przełomów technologicznych, etyka jaką człowiek powinien wypracować, winna obracać się wokół kilku prostych założeń. Pierwszym jest ochrona indywidualnej wolności.

Człowiek, jest jedynym (znanym) gatunkiem na tej planecie, który nie posiada stałej, predefiniowanej esencji.

(Igor Witkowski – polski Jorjani – pisze dużo na ten temat, wskazując na ewidentne zmiany w świadomości, postrzeganiu rzeczywistości i psychicznej konstrukcji człowieka na przestrzeni wieków. Przykładem jest to, że nieodnaleziono ANI JEDNEJ wzmianki w źródłach pisanych Średniowiecza, która byłaby refleksją ówczesnego człowieka nad okrucieństwem średniowiecznej rzeczywistości. Wskazuje to na to, że człowiek w tamtym okresie był pozbawiony zdolności do empatyzowania z drugim człowiekiem. Widok ścinanej głowy na miejskim placyku nie powodował odruchu wymiotnego – jak u współczesnego człowieka – lecz był rozrywką mężczyzn, kobiet, starców i okolicznej dziatwy.)

Bergson zauważa, że człowiek jest istotą niekompletną, potrzebującą technologii do przetrwania. De facto człowiek JEST PRODUKTEM TECHNOLOGII. Gdyby nie użycie ognia (techne) jako wstępnej obróbki mięsa i wzrostowi kalorycznego i proteinowego spożycia naszych przodków, ich puszki mózgowe nierozrosły by się i nie powstałby homo sapiens w jego obecnej formie. Podobnie ma się sprawa z pierwszymi, prymitywnymi narzędziami.

Jeżeli człowiek jest gatunkiem niedodefiniowanym, pozbawionym instynktu dyktującego działania i sztywnej, niezmiennej natury, logicznym jest, że wolność jest naszym przyrodzonym prawem i naszym sensem istnienia. Istniejemy po to, aby wyrażać co raz to nowsze i lepsze sposoby ekspresji ludzkiego potencjału.

Efektem ubocznym naszej wolności są nihilistyczne (lub autorytarne) tęsknoty ludzi, na co wskazywali Nietzsche i Heidegger. Brak ustalonego przeznaczenia i celu dla wielu jest zbyt trudna do przyjęcia. Muszą uciekać we wsteczne, upośledzające rozum ideologie i religie. Dlatego też Jorjani nie uważa siebie ani za pacyfistę, ani za demokratę lub egalitarystę. Jeżeli masy stanowiące większość, będą chciały ze strachu zahamować rewolucje rozwoju, Jorjani postuluje zwrócenie się małej elity przeciwko masom. (Jakby to ujął Igor Witkowski: Uratowanie ludzkości wbrew niej samej. Choć akurat Witkowski jest pacyfistą chyba i stawia przede wszystkim na edukację dzieci i rewolucje świadomościowe).

Chiny. Chiny nie są państwem komunistycznym, lecz narodowo-socjalistycznym (ekonomicznie) i faszystowskim (kulturowo). Ich konfucjańsko-komunalna kultura jest skrajnie hierarchiczna, kolektywistyczna, paternalistyczna i patriarchalna, ksenofobiczna i rasistowska. Są one amalgamatem korporacji i państwa na poziomie gospodarki. Chiny są szkicem technicznym przyszłego zamordyzmu technokratycznego na poziomie globalnym.

Novel folklore. Mity i legendy są bazą kultury i wartości społeczeństwa. Jeżeli chcesz zaktualizować jej cel i przeznaczenie, musisz przearanżować jej folklor.

Jorjani wskazuje, że istnieją dwa rywalizujące typy historiozofii: komunistyczna, w której historia polega na emancypowaniu się człowieka od ucisku, na ciągłej rewolucji i burzeniu hierarchii. Ta wersja należy do nihilistycznych bojowników, których ideologie zaczynają się przedrostkiem „anty-”.

Druga, antykwariacka, jest całkowitym zanegowaniem przyszłości – lepiej już było, teraz tylko degrengolada, sodoma i gomora. Ta wersja jest umiłowana przez wstecznych tradycjonalistów.

Nietzsche proponuje trzecią – historię monumentalną, której metaforą jest drzewo. Aby drzewo mogło się rozrosnąć, rozgałęzić i wydać owoce, musi być zakorzenione głęboko w ziemi, czyli w podświadomych treściach mitów danej społeczności. Dlatego też Jorjani twierdzi, że jeżeli filozof angażuje się w jakąkolwiek ideologię, to albo nie jest filozofem, albo jest filozofem, który bierze udział w jakimś Nobliwym Kłamstwie – projekcie, w którym używa masowych symboli, mitów i ideologii po to, aby niepostrzeżenie przekierować je na bardziej rozwojowe, intelektualnie dojrzałe tory.

Jorjani sam brał udział w takim „Nobel Lie”, uczestnicząc w zakładaniu Alt Right Corporation, pomimo, ze nigdy nie był prawicowcem.

Widząc wzrastające na sile tendencje nacjonalistyczne z jednej strony, całkowitą lewacką szurię z drugiej strony, a z trzeciej widmo demograficznej dominacji Muzułman i ich elementu fundamentalistycznego (cywilizacyjna katastrofa po całości), zdecydował się opracować wizję postępowego i pro-technologicznego etosu dla białego człowieka. W kontrze do białego szowinizmu i wstecznego tradycjonalizmu oraz religijnego zacietrzewienia. Niestety sprawa się sypnęła, Jorjani bardzo szybko zobaczył, że Alt Right idzie w stronę wyraźnie rasistowską i wystąpił z organizacji.

Iran. Jorjani twierdzi, że Iran jest jednym z najbardziej zlaicyzowanych i prozachodnich krajów na Bliskim Wschodzie, jeżeli weźmiemy pod uwagę nastroje na ulicy. Wśród młodzieży mniej niż połowa identyfikuje się jako muzułmanie. Kwitnie tam kontrkultura odwołująca się do tradycji Perskich, do Zaratustrianizmu – podobna do naszej neosłowiańskiej (co ciekawe słowo Iran pochodzi od słowa „Arian”, „Ariowie” a sami Persowie wywodzę swoje pochodzenie od Scytów – zupełnie jak nasi neosłowianie!).

W materiałach Jorjaniego możemy dużo dowiedzieć się o starożytnym Iranie, jako o krainie ultrapostępowej i kosmopolitycznej, a jednocześnie bardzo merytokratycznej (w przeciwieństwie do demokratycznej Grecji).

NIOSĄCY ŚWIATŁO

„Lampa mówi pomysł”
oznajmiłem mamie jako mały szkrab
wiele przedmiotów mówiło do mnie symbolami
Zresztą mama była nie lepsza
- ona się nie wychowa proszę pani
ma zbyt przenikliwe oczy
powiedziała babce w przychodni starsza kobieta

Kobiety mają nie mieć takich oczu
mężczyźni mają nie mieć serc
Kto ubije karpia na święta?
kto będzie przewijać niemowlęta?

NPC w Polsce tłumaczy się jako: bohater niezależny
to chyba żart
W enpecetce nie ma niczego bohaterskiego
ani tym bardziej niezależnego
Impulsy automatyzmy i dogmatyzmy
postać tła – winna brzmieć jego nazwa
interaktywny statysta

W erze Wodnika zasady gry ulegają zmianie
mniej NPC więcej opamiętania że to tylko
spektakl cieni na ścianie w jaskini Platona
„Lampa mówi pomysł”
mój odzew brzmi: Jaźń.

Ołówkiem spisana jest nasza rola w galaktyce
Jesteśmy gatunkiem niedodefiniowanym
Naszą stałą potencją są zmiany
pora na wyjście z kokona
ogień z Olimpu w filozoficznym kamieniu
z krzemu we wnętrzu Twojego smartfona
Na pohybel wsteczną lewicę i prawicę
ułomne religie weźmiemy pod lupę
jak Tuwim już pisał zbawcy i dogmatycy
pocałujcie mnie wszyscy w...

Ta osoba nie istnieje.
Generator twarzy ludzi, którzy w rzeczywistości nie istnieją.

thispersondoesnotexist.com

Sraj na ej aj. albo...

pendereckisgarden.pl - kliknij, puść Violin Concerto No. 1 i zaraz wracaj tutaj !!!1!
Mistrzowską stronę obejrzysz sobie później.

Strona powyżej (https://pendereckisgarden.pl) jest dla mnie całkowitym zaprzeczeniem sztucznej inteligencji i całkowitą afirmacją ludzkiej inteligencji. Poświęcona jest ona polskiemu kompozytorowi Krzysztofowi Pendereckiemu, który tworzył muzykę klasyczną XX wieku.

Muzykę, która eksperymentowała, ale nie potrzebowała szokować treścią lub formą dla większej ilości polubień.

Muzykę, której słuchało się w skupieniu przez godzinę czasu - w kontraście do obecnych 2 minutowych kawałków, bo poziom koncentracji nie pozwoli współczesnemu słuchaczowi (za przeproszeniem - chyba konsumentowi) wytrwać o 2 minuty dłużej.

(Muszę pisać “2” zamiast “dwie” bo tak mi kazali w podręczniku dla copywriterów do Internetu - tekst ma być tak łopatologicznie prosty, żeby był zrozumiały dla 6-klasisty a także możliwie często rozbity na akapity, bo biedne oczka i mózgownica Niczeańskiego “ostatniego człowieka” zmęczą się po zbyt długiej kolumnie tekstu. A cyfry wybijają się z tekstu bardziej niż zapisane słowami, więc ułatwiamy mu sprawę jeszcze bardziej.)

Muzykę dla wrażliwych, inteligentnych ludzi. Sama strona zaprojektowana i zakodowana przez zespół ludzi, również jest konceptualną i estetyczną ucztą ludzkiej pasji i geniuszu. Jako web dizajner mogę powiedzieć, że wykonanie jej na pewno nie było łatwe i wymagało długich lat zdobywania wiedzy.

Teraz AI wypluwa estetycznie wyglądający pseudodizajn. Bo prawdziwy dizajn to przede wszystkim rozwiązywanie problemów, dopiero potem ładne literki i obrazki. Dlatego prawdziwy projektant stara się wpierw napisać treść strony i ustalić jej architekturę informacji, a dopiero potem projektuje layout.

Teraz małolaci, którzy myślą, że są projektantami stukając polecenia w klawiaturę (fuuu), odwracają ten proces do góry nogami, co doprowadzi do zalewu nienajgorzej wyglądającego, dysfunkcyjnego dizajnu. (Malewicz nagrał o tym materiał na swoim YouTube, polecam!)

Nie znam się na tworzeniu muzyki, ale mogę sobie tylko wyobrazić, że jej poziom leci na łeb na szyję również. Co gorsza, ludzie są tak przestymulowani, że od kilku lat co raz trudniej im zaimponować naprawdę dobrą sztuką, która wymaga choćby odrobinki intelektualnego lub emocjonalnego zaangażowania. Odbiorca zrobił się jakiś obojętny, przytępiony, znudzony.

Osobiście sporadycznie używam AI jako asysty przy bardziej technicznych zagadnieniach - gdy trzeba wypluć kawałek kodu jakiejś funkcjonalności. Poniżej wklejam video ziomka, który wykonał przeglądarkową aplikację Mu Mirror przy użyciu skomplikowanej biblioteki JavaScriptu, dzięki pomocy Chata GPT. Ja sam byłem zachwycony, jak bardzo osoby nietechniczne mogą teraz tworzyć sztukę interaktywną, nie musząc posiadać ogromnego doświadczenia w kodowaniu - jak do tej pory było. Z jednej strony ogromna emancypacja, z drugiej strony... Kto teraz będzie odbiorcą dla tych nowo wyemancypowanych twórców? Zblazowany konsument Tik Toka?

Z jednej strony możliwości jakie daje AI są niesamowite, z drugiej strony odbija nam się to czkawką tak bardzo, że dla większości twórców bilans strat i zysków pozostaje niejednoznaczny. Pomimo ogromnego empowermentu jakie dają owe narzędzia, konsensus jest taki, że ludzie z roku na rok tracą robotę, a także publiczność, jako że nie da się konkurować z generowanym masowo średniej jakości gównem, wypuszczanym hurtowo z pomocą AI w social mediach. Kiedyś jako rysownik lub poeta robiłeś autentyczne wrażenie na ludziach umieszczając swój kontent w Internecie. Teraz gniesz w tłumie nijakości.

Na przełomie wieków projektanci w swoich branżowych magazynach martwili się ilością wiedzy, jaką trzeba przyswoić, by sprawnie operować wchodzącymi do branży programami komputerowymi do projektowania. Obawiano się, że uderzy to w warstwę konceptualną studentów dizajnu. Teraz jazda jest jeszcze ostrzejsza - producenci aplikacji toczą prawdziwą zimną wojnę ze sobą, bojąc się utraty klientów. Producenci narzędzi do dizajnu montują AI, które koduje za nas. Naprzeciw temu wychodzą producenci narzędzi do kodowania, którzy montują AI, które projektuje za nas. Każdego miesiąca wypuszczana jest jakaś nowość, trzeba chyba nie spać, żeby nadążać za tym wszystkim...

Ale jest w tym wszystkim nadzieja. Gdy wody już się uspokoją, bardzo możliwe, że zatoczymy koło i teraz projektant, nie musząc znać kilku programów na raz od podszewki - jak do tej pory było i co było okupione wieloma latami nauki - będzie mógł skupić się właśnie na warstwie koncepcyjnej. Być może na nowo pomysłowość zatriumfuje, gdy projektant będzie mieć tak niesłychanie sprawną asystę, która jest w stanie mu doradzić jak napisać określony kod, jak użyć danego programu, czy wygenerować jakiś obrazek, który wcześniej musiał rysować sam.

Tak to wygląda w optymistycznej wizji świata. W pesymistycznej logika wolnego rynku sprowadzi najwyższej próby projektowanie graficzne - które zawsze jest czasochłonne - do marginalnej ekstrawagancji, a w firmach będzie zatrudniony jeden tylko człowiek, który będzie się zajmować pisaniem poleceń dla AI, która zaleje nas nie najgorzej wyglądającym, kiepskim dizajnem. (I ewentualnie szalenie wtórnym, gdy maszyna przestanie mieć z czego zżynać, gdy dizajn tworzony ręką człowieka stanie się marginalnym zjawiskiem)

Smutne to, ale może nadejdzie jeszcze okres Renesansu ludzkiej pasji i ludzkiego geniuszu. Jestem przekonany, że moment ocknięcia się nadejdzie i doceniona zostanie ludzka kreatywność. A wraz z nią, cała nasza cywilizacja wyemancypuje prawą półkulę, gdy jej rola zostanie już doceniona, po kilku dekadach życia pośród samokopiującego się, generowanego sztucznie dizajnu, filmu, muzyki i literatury. Kilka dekad estetycznej i intelektualnej tortury. Czasem musi być gorzej, by mogło być lepiej.

...Nie możesz ich pobić?przyłącz się do nich.

Chore i wysoko
estetycznie
wystylizowane
gówno:

Otwórz popcorn, zajaraj skręta jeżeli palisz i wejdź w szalony świat lat 70 i wulgarnie samoświadomego kiczu.

Miłość, sztuka, poezja, polityka.
Kosmetyka i bebechy Internetu.
Miłość, sztuka, poezja, polityka.
Miłość, sztuka, poezja, polityka.
Kosmetyka i bebechy Internetu.
Miłość, sztuka, poezja, polityka.

Wspomóż artystę

polub mnie a nawet pokochaj na:

html {
  --s: 125px; /* control the size*/
  --c1: #161114;
  --c2: #3a1c2e;
  --_g: var(--c1) 90deg,var(--c2) 0 135deg,#0000 0;
  background:
    conic-gradient(from  -45deg at calc(100%/3)   calc(100%/3)  ,var(--c1) 90deg,#0000 0 ),
    conic-gradient(from -135deg at calc(100%/3)   calc(2*100%/3),var(--_g)),
    conic-gradient(from  135deg at calc(2*100%/3) calc(2*100%/3),var(--_g)),
    conic-gradient(from   45deg at calc(2*100%/3) calc(100%/3)  ,var(--_g),var(--c1) 0 225deg,var(--c2) 0);
  background-size: var(--s) var(--s);
}

Małolatki i MILF’y.

Zawsze fascynowało mnie to, że na stronach z porno, pośród najróżniejszych kategorii, zaspakajających najróżniejsze niewybredne potrzeby, są tylko dwie kategorie, które dotyczą wieku kobiety: Teens oraz MILFs. Bo ku mojemu najwyższemu zaskoczeniu, również w mojej świadomości te dwie grupy wiekowe wzbudzają najgłębsze tęsknoty transcendentno-estetyczne (no co, jestem artystą..). I to wszystko pomimo tego, że dwiedziestoparolatki są według badań uznawane przez 98% mężczyzn za najbardziej atrakcyjne fizycznie. I to pomimo tego, że najczęściej zakochujemy się w laskach w przedziale 20-30.

A zatem skąd ta fiksacja na nastolatkach i kobietach dobiegających 40-stki? To bardzo proste. Ponieważ relacje i romanse z nimi są dużo bardziej bezwarunkowe, autentyczne i nie-barterowe. Nastolatka jest w Tobie autentycznie zakochana, bo jest uczuciowa, idealistyczna i trochę naiwna.

Czterdziestka autentycznie chce się z Tobą pieprzyć, ponieważ jej libido na tym etapie życia jest w zasadzie takie samo jak u mężczyzny.

Natomiast dwudziestoparolatka szuka męża. Tu nie ma autentycznego zakochania ani autentycznej chęci fizycznego połączenia się z mężczyzną. Jest market. Jest cała lista warunków jakie musisz spełnić, by dostąpić zaszczytu.

Dlatego mężczyźni w głębi duszy tęsknią za dwiema grupami wiekowymi, które na nieszczęście są najmniej dostępne - nastolatki, bo “nie wypada”, czterdziestki bo najczęściej są już zajęte.

Tak czy inaczej, polecam nie orać sobie psychiki nadmierną ilością pornografii. Dlatego też załączam tutaj trochę erotycznej sztuki: erotyczne szkice amerykańskiego artysty z przełomu wieków XIX-XX Jamesa Whistler'a, oraz książeczkę “dla starszych chłopców” pt. Naga Mama, ilustrowaną przez Halberta Flesnera.

ROZDARTY

Pachną książkami
i lokalami organizacji pozarządowych
spotkań autorskich
i galerii z obrazami
Inteligenckie kobiety
wyznaję będąc zmieszanym
pomimo klasowego tarcia
podobają mi się najbardziej
Czyżby to była nieuświadomiona
pasywno-agresywna samonienawiść?
a może potrzeba bycia zaakceptowanym?

Szukam dalej diagnozy
wodząc palcami po Twojej skórze

Rozebrałem Cię zanim zdjąłem Twoje ubrania
z profesjonalnych nienagannych manier
do kobiecości którą skrywasz za tkaniną
bardziej niż za makijażem
cicha woda rwie brzegi

Mówią że nie wejdziesz dwa razy do tej samej rzeki
Ty nauczysz mnie tańczyć
ja Ciebie malować puszką spreju
podpalimy razem świat
trzymając pod pachą Maxa Stirnera
obalimy teorię względności
tocząc walkę klas przez esemesy
powtórzymy na rynku numer Warpechowskiego

Zamieszałaś mi w głowie
przestawię Ci wnętrzności
w nienaturalnej pozie
A gdy ranne wstaną zorze
i obowiązki codzienności
jak Clark Kent założysz okulary
wrócisz do redakcji
ja Ciebie odwiozę

Dlaczego szanuję Phila Koniecznego?

Syndrom Sigma i inne choroby współczesności

Phil Konieczny w przeciwieństwie do innych postaci biznesu i rozrywki nie rżnie historii pt. "Od zera do bohatera". Ile razy słyszałem w wywiadzie na jakimś kanale biznesowym słowa typu: wiesz ja wszystkiego sam się uczyłem, nie pochodzę z przedsiębiorczej rodziny. Tylko jakoś nie potrafią dopowiedzieć (choć czasem im się zdarza), że ich stary był dyrektorem wielkiego kombinatu przemysłowego. Że nie są oni synami sprzątaczki i robotnika budowlanego.

Phil jest na tyle samo(świadomy), na tyle intelektualnie uczciwy, że przyznał, iż pochodzi z bogatej rodziny i nigdy mu niczego nie brakowało. Opowiedział swoją historię o tym, że nie chciał być typowym bananem, że musiał za wszelką cenę udowodnić sobie, że może dojść do wielkich pieniędzy zupełnie sam. Ale jednocześnie zasygnalizował, że wzorce na samym starcie miał dość dobre, że ojciec nie pił i nie bił, że nie jest to w 100% historia "od zera do bohatera".

A zatem można napisać kozacką i szczerą historię, bez udawania kogoś, kim się nie jest.

Jakbyście się dowiedzieli jakie postacie ze świata raperów i aktorów, które pozują na chłopaków z bloków, którzy w przeszłości ocierali się o "mroczne i uliczne" klimaty, a którzy w gruncie rzeczy są hardkorowymi bananowcami z pochodzenia, to by Wam kapcie pospadały z wrażenia. Ludzie całe kariery robią na takim ściemnionym imidżu. Robią kapuchę na dzieciakach z wykluczonych warstw, udając, że pochodzą z ich świata, choć wcale nie muszą tego robić. Nie rozumiem ich motywacji i uważam, że jest w tym coś cholernie nie fair. Coś zajebiście obrzydliwego.

Jednocześnie można zauważyć we współczesnej kulturze to, że ludzie utożsamiają się z antybohaterami. Że złoczyńca jest cool. Więc o ile w przypadku przedsiębiorców można mówić jedynie o podkoloryzowaniu swojej historii - przemilczenie własnego klasowego pochodzenia dodaje pewnego dramatyzmu własnej historii - o tyle w przypadku wspomnianych raperów to już jest wyraz fascynacji mrokiem.

Ja od zawsze byłem outsiderem i wyrzutkiem - z najróżniejszych powodów, o których wspomniałem w tekście na początku. Bynajmniej nie wybrałem sobie takiego życia i - co jest znamienne - od pewnego momentu jestem bardzo ostrożny z romantyzowaniem go. 6 lat temu wydziarałem sobie grecką literę sigma, kiedy mało kto wiedział co to znaczy. Teraz dzieciaki używają tego słowa jako synonimu zajebistości...

Coś Wam powiem. Każdy sigma jakiego znałem, siedzi teraz w pierdlu, na odwyku, cmentarzu, albo w pokoju obok u rodziców w wieku 40 lat. Chińska młodzież - która ma totalnie inne cele i inne trendy - rozwali Was na każdym polu niebawem. Będziecie im skręcać radia i buty. Dziewczęta będą chińskim turystom obciągać fiuty. Tak muszą skończyć ci, dla których dysfunkcyjność jest synonimem fajności.

Sztuka jako sublimacja libido i popędu władzy

Jako artysta, projektant i poeta promuję zupełnie inne pojęcie zajebistości, zupełnie inne pojęcie outsideryzmu, czy też bycia sigmą. Dla mnie sigma to przełamanie wszelkich ograniczających programów strachu i wstydu, celem przekierowania swojej energii libidalnej w odważnej i przedsiębiorczej kreacji. Wyłamanie się ze struktury stada - dychotomii alfa-beta - i jego konwenansów celem przemiany określonych algorytmów tegoż stada - kulturowych, naukowych, politycznych etc. (Na marginesie Sigma wyłamuję się na poziomie intelektualnym z kilku innych dychotomii, również tej lewica-prawica.)

To jest prawdziwy Sigma! A nie jakieś pseudo badboy'e z masturbacyjnych wizji głupich nastolatek (które czasem mają po 30 lat).

I owszem możesz robić sztukę, która jest momentami dziwaczna, szokująca lub mroczna, ale jednocześnie podskórnie czujesz, że wyraża ona popęd życia a nie popęd śmierci, że afirmuje progres a nie regres, autokreację a nie autodestrukcję, myślenie krytyczne a nie dogmatyczne (co zdarza się alfiakom, zatopionym w status quo). Każda druga pozycja wymieniona w powyższym zdaniu, jest beta as fuck, to pasywno-agresywny sygnał typu: nie bij mnie, zobacz jaki jestem słaby, choć potniemy się razem żyletkami. Sztuka Sigmy wyraża władzę i wolę mocy które sprawiają, że stajesz się człowiekiem zintegrowanym. Stawianie poprzeczki wysoko dla siebie i dla innych. Myślenie i czucie głębiej.

Człowiek ma pewien potencjał agresji w sobie i może go zwrócić na zewnątrz - w agresywnie twórczym podboju świata, albo do wewnątrz - w pasywnej autoagresji. Ludzie tacy jak ja, nie znają drogi środka. Nasza konstrukcja umysłowa daje dwie możliwości: stoczenie się lub spektakularny sukces. Zaprawdę powiadam:

  • Moje obrazy będą wisieć w galeriach
  • Moje tomiki poezji będą leżeć w księgarniach
  • Największe marki będą używać moich logotypów

Jestem facetem z blokowiska i nie sprzedaje Ci żadnych podkręconych, ckliwych historyjek. Złamałem w sobie patusa i syndrom impostera i idę teraz w te miejsca, które zawsze były zamknięte dla takich jak ja - choć czasem mam wrażenie, że porzygam się ze stresu i strachu.

Zapraszam do obejrzenia mojego portfolio projektowego:

PSYCHOLOGICZNA COFKA WSPÓŁCZESNEGO CZŁOWIEKA

Człowiek ostatniej dekady postrzega świat co raz bardziej za pośrednictwem symboli ideologicznych. Powracające szowinizmy z jednej strony i radykalizujące się, totalniackie egalitaryzmy z drugiej strony. Coś, co jeszcze na początku wieku wydawało się być pieśnią przeszłości.

My kontra Oni

Człowiek ostatniej dekady staje się co raz bardziej irracjonalny, co raz bardziej rozemocjonowany. Pogrąża się głębiej i głębiej w dogmaty lub w magiczne myślenie. 20 lat temu prawie nikt nie brał na poważnie religijnego fundamentalizmu, zabobonnego konserwatyzmu a także radykalnej lewicy i komunistycznych tęsknot. Pamiętam to doskonale. Dzisiaj ideologie te święcą renesans na masową skalę.

Zaburzenia osobowości i mroczna triada są kamieniem węgielnym całych ruchów ideologicznych, a konkretnie ich uczestników, nawet jeżeli deklarowane przez nich wartości są piękne i szlachetne (np. radykalnej lewicy i są na to badania naukowe).

Powraca tępy i wulgarny rasizm i antysemityzm. Bo co innego krytykować masową, nielegalną migrację i jej patogenne skutki, a co innego rzygać jadem na każdego o ciemniejszej karnacji, projektując pewne cechy na każdą jednostkę (20 lat temu to było czymś oczywistym i tłumaczenie takich rzeczy było wręcz żenujące). Co innego krytykować działania Izraela lub różnych grup Żydowskich, a co innego twierdzić, że całe zło świata jest stworzone przez Żydów.

Wszyscy postrzegają wszystkich emocjonalno-symbolicznymi kliszami. Regres psychologiczny, którego prawie nikt nie zauważa. Pisze o tym dużo Igor Witkowski i poza nim chyba nikt. Bo kto miałby o tym pisać, skoro większość inteligencji jest uwikłana w ten, czy inny model ideologiczny?

Powyższy filmik dobrze pokazuje klimat współczesności. Komentujący są nieomalże obrażeni na twórcę, że próbuje analizować genezę nierówności pomiędzy Dominikaną a Haiti, zamiast sprowadzić ją do jednego, rasowego mianownika. Czuć w ich komentarzach, że są na granicy bycia emocjonalnie urażonymi.

Dziki z Afryki

Widziałem jakiś czas temu Shortsa na YouTube, gdzie dziki dobrały się do kontenera z ubraniami i resztkami jedzenia na śmietniku. Dwa z nich kopulowały ze sobą tuż przy ulicy. Gdyby tylko jedna osoba napisała: „Inżynierowie z Afryki” to mógłbym to wziąć za pikantny i całkiem śmieszny żart. Jeden hardkorowy komentarz i kilkaset lajków pod nim –standard Internetu. Ale nie na polskojęzycznym YouTube... U nas tego typu komentarz był powielony – ubrany w nieco inne słowa –przez kilkaset osób. Kilkaset osób poświęciło minutę swojego życia, by napisać sto pięćdziesiąty komentarz informujący nas o tym, że tak wyglądają inżynierowie z Afryki.

I to już nie jest humor. To jest strach o jutro, bezsilność i upuszczenie swojej głębokiej frustracji. Mnie to fascynuje, że ta sto pięćdziesiąta osoba nie złapała się na tym, że „kurde, stukam sto pięćdziesiąty ten sam, nieźle już sprany, mało śmieszny komentarz... Czy ja przypadkiem nie jestem sfrustrowanym zjebem zza klawiatury? Co poszło nie tak w moim życiu?” Ale nie. Polski mężczyzna nie zadaje sobie takich pytań. Winnymi jego niepowodzeń zawsze są inni. Zawsze jest świat zewnętrzny.

I zawsze chcą nas, Polaków, dopaść. Zewsząd. Atakują nas dranie! Pamiętam jak prawicowy wolnomyśliciel Krzysztof Karoń (mam swoje powody, by go zaszczycić tym określeniem troszkę na wyrost), zwrócił uwagę na oczywisty fakt, że protestanci mieli większy etos pracy niż katolicy. Jak się Pan Szczęść Boże Braun oburzył! Katolicy są przecież perfecto! Bez zarzutu! No chodzący ideał normalnie.

Ostatnio zauważyłem, że ludzie dookoła reagują agresywnie na ciebie, gdy próbujesz niuansować, gdy nie dajesz się wciągnąć w ideologiczne szablony. Jak gdyby wzbudzało to u nich niepokój pomieszany z agresją. Jak gdyby już woleli, żebyś był ich znienawidzonym lewakiem lub faszystą – przynajmniej byłbyś znajomy, przewidywalny, oswojony.

A ty tutaj wyskakujesz z jakąś filozofią, z jakąś wolną myślą.

Kultury niższe i wyższe, czyli co możemy stracić gdy się cofniemy

Nigdy nie było we mnie ani jednej rasistowskiej kości. Ludzi oceniam i zawsze oceniałem przez wzgląd na zawartość ich umysłów i serc. Z drugiej natomiast strony, nigdy - i co raz bardziej mi się to nasila wraz z wiedzą i doświadczeniem życia - nie potrafiłem postrzegać kultur jako równych sobie.

Jebać tego typu urojenia. Są kultury wyższe i kultury niższe i każdy kto zaprzecza temu faktowi, jest pogrążony w poznawczej schizofrenii.

Nikt mi nie wmówi, że kultura, w której normą jest ucinanie dziewczynkom łechtaczek z powodu religijnych zabobonów, stoi na równi z tymi kulturami, które tego nie robią i które szanują autonomię kobiecego ciała.

I owszem, ludzie którzy dorastają w dysfunkcyjnej kulturze, są tak jakby jej ofiarami i odgrywają nieuświadomione programy. Wiem o tym.

Ale ja nie oceniam ludzi. Ja oceniam kultury.

A to jest wielka różnica.

Mam to szczęście, że urodziłem się w kulturze, która z pewnością nie jest niska. Ale wiem, że gdyby mi się to przydarzyło, to nie zmieniłbym swojego zdania. Czego dowodem jest to, że kiedyś gardziłem Polską, a teraz już nie gardzę. Czemu? Bo widzę, jak ludzie się tutaj zmienili na przestrzeni ostatnich 30 lat. Widzę, że polska kultura zbliża się co raz bardziej w stronę kategorii tych wyższych. I dlatego piszę ten tekst. Bo nie chciałbym, żebyśmy się cofnęli.

Jakie są wyznaczniki kultur niższych, czyli tak zwanych Shitholes (kurwidołków)?

  • Jeżeli mając pieniądze możesz wiele rzeczy załatwić łapówkami, żyjesz w kurwidołku
  • Jeżeli nie możesz liczyć na sprawiedliwy przewód sądowy, żyjesz w kurwidołku
  • Jeżeli religia dyktuje ludziom życie prywatne i polityczne, żyjesz w kurwidołku
  • Jeżeli rządzi tobą dyktator, który nie ma poparcia społecznego, żyjesz w kurwidołku (jeżeli ma poparcie, sprawa jest trochę bardziej tricky, ale cały czas jednak jest patogenna - represje opozycji na przykład.)
  • Jeżeli jednostki lekko odstające od normy i jednocześnie na ogół najbardziej kreatywne są skazane na ostracyzm, co upośledza rozwój twojego kraju, żyjesz w kurwidołku
  • Jeżeli brutalna przemoc fizyczna jest jedynym sposobem dla mężczyzn, na uzyskanie wyższego miejsca w hierarchii, żyjesz w kurwidołku (na Zachodzie jest jeszcze kilka innych sposobów na to, które są bardziej cywilizowane)
  • Jeżeli usłużne miejsce kobiety jest obligatoryjne (a nie dobrowolne), żyjesz w kurwidołku (co ciekawe, te wszystkie patriarchaty nic nie stworzyły, jak się tak przyjrzysz bliżej)
  • Jeżeli sztuka i postać artysty są pogardzane albo sprowadzone do usłużności systemowi, żyjesz w kurwidołku

W kulturze wyższej, ludzie potrafią mieć empatyczny wgląd w drugiego człowieka i szanować dobro ogółu. Nie rzucają kiepów pod nogi na przystanku, bo zaczynają rozumieć, że to droga do nikąd. Bo mają przed sobą jakieś jutro i to jutro może być potencjalnie lepsze.

W kulturze niższej życie jest walką wszystkich ze wszystkimi. Walką o przetrwanie. Jebać dobro ogółu, najważniejszy jestem ja. Jebać jutro, najważniejsze jest przeżyć dzisiaj.

W kulturach niższych rzucanie kiepów pod nogi i wdmuchiwanie ostatniego bucha do środka tramwaju podczas wsiadania jest czymś, na co ludzie są zobojętniali. Lepiej nie będzie. Jutra nie ma.

Polscy mężczyźni 20 lat temu nagminnie to robili i już od dłuższego czasu przestali to robić. Ulice są czystsze. Ukraińscy mężczyźni w polskich miastach jeszcze czasem to robią i wierzę, że oni również przestaną. Przestaną, gdy na horyzoncie pojawi się jutro, które może być lepsze. Wtedy też odpuszczą religie, ideologie i różne zabobonne wierzenia, które są papierkiem lakmusowym zdesperowanych, biednych ludzi, za którymi nie ma kto się wstawić.

Ale wpierw musimy podołać wyzwaniu naszego pokolenia – nie dać się cofnąć na poziomie psychologicznym, emocjonalnym, poznawczym. Kryzys zdrowia psychicznego wśród dzieci i młodzieży wskazuje, że jest naprawdę źle. Ponoć w niektórych warszawskich podstawówkach nie ma klasy, w której nie byłoby jednej próby samobójczej (!). A to właśnie w dzieciach, w naszym przyszłym pokoleniu tkwi nadzieja na lepszy świat i lepszą Polskę.

Warunki społeczno-ekonomiczne i wyznawane przez ludzi wartości oraz idee stanowią między sobą sprzężenie zwrotne dodatnie. Strach i bezradność powoduje ucieczkę w stronę myślenia ideologicznego, symbolicznego, magicznego. Z drugiej strony myślenie krytyczne i otwarty umysł są żyzną glebą dla rozwoju cywilizacyjnego. Jedno wpływa na drugie i vice versa.

Jeżeli współcześni artyści nie zrozumieją tego prostego faktu, jeżeli nie będą w awangardzie naświetlania problemu psychologicznego regresu, to jesteśmy ugotowani. Kto jak nie my? Niestety póki co blado to wygląda. Ale może wojna i głód ściągną co poniektórych na ziemię i zostaną ocuceni z drobnomieszczańskich ideologii, które z niewiadomego mi powodu nazywane są "postępowymi". Czasem musi być gorzej, żeby mogło być lepiej.

Nie mogę się powstrzymać

Sun Yuan i Peng Yu

Performance w którym artyści przetaczają krew przez martwy płód braci syjamskich, krótko przed swoim ślubem.

Sun Yuan i Peng Yu

Instalacja zatytułowana "Can't help myself".
Działała przez kilka lat zanim robot padł z rezygnacji.

Wywiad ze Skontem

Wiem –bo widziałem na własne oczy, wpadając na Ciebie przez przypadek na mieście – że malujesz często swoje niekomercyjne murale bez pozwolenia. Na tzw. nielegalu. Czy miałeś kiedyś z tego powodu jakiekolwiek kłopoty? Jak reagują na ciebie przechodnie, jak reaguje policja?

Kłopoty miałem tylko raz w 2011 roku, pod filarami na wrocławskim Psim Polu. Zrobiłem tam serię portretów moich ziomków z Zakrzowa. Raz przyjechał patrol tajniaków, na drugi dzień cały bus prewencji się wysypał. Ja coś ściemniłem, poudawałem głupiego, oni poudawali głupiego i pozwolili mi dokończyć moje dzieło bez większego problemu. Szczerze, nie mogę powiedzieć „jebać policję” gdyż wobec mnie zachowali się bardzo normalnie. Od tego momentu zacząłem malować murale częściej bez zabawy w pozwolenia. Poczułem, że skoro policja nawet chwali mnie, że ładne rzeczy robię i nie spisuje ani nie zatrzymuje, to znaczy, że w społeczeństwie jest duża potrzeba, aby ściany w mniej reprezentatywnych częściach miasta (jakiś filar, albo garaż) były ładnie pomalowane, zamiast straszyć obdrapaną szarzyzną. Albo tagami – dla przeciętniaka tagi nie są szczytem estetyki.

Więc ja wykorzystuje tę lukę i robię dość profesjonalne prace w biały dzień. Staram się na początku, przy nanoszeniu szkicu, używać pędzli zamiast spreju, gdyż to ludziom jednak inaczej się kojarzy.

Jaka jest reakcja przechodniów?

Zajebista! Ludzie się cieszą, gratulują, bardzo ciepłe przyjęcie. Na początku robię podkład, myślą: robol. Potem stawiam pierwsze kreski i staram się żeby projekt bardzo szybko stał się czytelny już na etapie szkicu: oho, jakaś twarz, jakaś postać itp. I wtedy szybko następuje proces akceptacji społecznej. Pierwszych parę godzin, czy pierwszy dzień– gdy pracę maluję dwa, trzy dni – czuję lekkie napięcie, stresik. Ale na drugi dzień, gdy reakcja lokalnej społeczności jest coraz cieplejsza, ściana już jest moja, już ją przejąłem.

Koledzy z osiedla jarali się gdy namalowałeś ich wielkie, kolorowe podobizny na murach?

I to jak! Jeden tak się jarał, że zasnął w trawie tuż obok i nie mogłem go dobudzić – tak był chłopak zajarany ha ha!

Ciekawą akcję miałem na ulicy Biskupiej, tuż obok centrum Wrocławia. Ze strażniczkami miejskimi. Zapytały o pozwolenie, ja standardowo: mam, ale nie mam. Wiadomo. One: ale jak, od kogo? Ja dalej: artysta jestem...

...magister

Tak, magister sztuk pięknych, dla miasta pracuje, w czynie społecznym – wszystkie możliwe bajerki. I ponownie – ja nic złego o Polakach powiedzieć nie mogę. Zauważyłem, że u nas jak podchodzisz po ludzku, to też jesteś po ludzku traktowany.

W takich Niemczech by to nie przeszło.

W Niemczech by to nie przeszło i myślę, że w żadnym zachodnim państwie by to nie przeszło.

Tam jest „ordnung muss sein”

Dokładnie! Gdybym się tam przeprowadził, moja sztuka przestałaby mieć sens.

Skąd ksywa Skont?

Nie byle Skont!

Fajne litery?

Sama się stworzyła, wpierw był Kont, potem dorobiłem S. Tak, fajne litery i fajne brzmienie, lubię ten pytajnikowy charakter mojego pseudonimu. A wszystko zaczęło się od kredek Conte, którymi rysowałem jako gówniarz.

Czy środowisko sztuki traktuje poważnie muralistów? Czy docenia w ogóle tę formę? A może patrzy na nią z góry, tylko dlatego, że to ściana a nie płótno?

Mówisz o sztuce tak zwanej wysokiej, akademickiej i te klimaty?

Tak

Wiesz co, świat się zmienił w ostatnich latach pod tym względem. Street-art wszedł do galerii - przykład Banksy'ego chociażby. Jak ja próbowałem się dostać na akademię po raz pierwszy w 2006 roku, to broń Boże nie można było się wychylić z tym, że maluje się sprejami. Przez akademików byłeś natychmiast zaszufladkowany jako wandal i to taki cham-wandal, albo jako gość od „kosmosów” na rynku albo na plaży nad Bałtykiem. 10 lat później, jak już się dostałem na ASP, reakcje były zupełnie inne – nagle to wielka ciekawostka, wszyscy otwarte głowy.

Czyli jednak wy, muraliści, utorowaliście sobie drogę. Przecież ci akademicy musieli widzieć te wszystkie murale na wrocławskich kamienicach i to pewnie zmieniło ich percepcję.

Tak, przy czym ja nie uważam siebie za typowego muralistę. Mural to przede wszystkim propaganda. Albo jakaś reklama, albo jakaś kampania, albo jakiś ładny obrazek na ścianie bo dana firma sobie zażyczyła. To sztuka, za którą prawie zawsze ktoś płaci i czegoś oczekuje. Dlatego ja walę swoje „garażówki”,czyli prace o mniejszym formacie, ale w 100% moje. Również w biały dzień, ale za darmo i bez pytania nikogo o zgodę. Nie chcę srać w swoje gniazdo, ale ja się nie jaram wrocławskim muralem.

Domyślasz się pewnie, że mnie jako miłośnikowi poezji, najbardziej siadła seria portretów naszych polskich poetów: Różewicza, Wojaczka, …. itd.

Tak, zaczęło się od tego, że ktoś mnie poprosił o namalowanie portretu Brunona Schulza, a że Schulza zawsze bardzo ceniłem jako rysownika – polecam sprawdzić jego rysunki, bo niektórzy mogą nie wiedzieć że rysował – to chętnie to zrobiłem. Parę lat później, w 2016 na Europejską Stolicę Kultury dostałem zamówienie na stworzenie dziesięciu takich portretów. Prace są zrobione fajną techniką - kaemową. KAEM to jest imitacja nowoczesnego fresku, KAEM daje gwarancję na 100 lat trwałości, więc możliwe, że te prace przeżyją mnie.

Pomalowane fury

Pomalowane fury zajebista rzecz. Ludzie ci machają, propsują, dupy na to lecą.

Ty je robiłeś aerografem?

Sprejem! Aerograf jest nie dla mnie, zbyt żmudna, precyzyjna rzecz, ja jestem bardziej ekspresyjny.

W twoich pracach czasami pojawia się estetyka taka jakby herbowa, wiesz, gryfy, jakieś jakby-rzeźbiarskie formy rodem z herbu Wrocławia...

Tak, bo ja się jaram rzeźbami na wrocławskich kamienicach! Całą tą estetyką z przełomu XIX i XX stulecia, tym, że ludzie robili wtedy takie mroczne rzeczy. Teraz ten nasz świat jest taki różowy, kolorowy, pizdowaty. Nawet murale są pizdowate, słodkawe. Bez jaj to wszystko jest.

Zobacz na portret Chady, który wykonałem mu po śmierci. Ludzie teraz boją się śmierci i jej przedstawień, boją się czaszek. Z drugiej strony, kiedyś nawalali pełno tych czaszek gdzieś w kościołach, straszyli tą śmiercią.

Życzę powodzenia! Zarówno w projektach niekomercyjnych jak i muralach na zamówienie!

"Chaos, niepewność, zagubienie, konflikty społeczne i kulturowe - wszystko to jest sygnałem, że gatunek niebawem wyleci w gwiazdy"

Terrence McKenna

McKenna może i był quasi-feministycznym, nienawidzącym pierwiastka męskiego, naiwnie i ignorancko idealizującym matriarchaty epoki kamienia łupanego hipisem, ale mimo wszystko był jednym z największych wizjonerów XX wieku.

I największych oratorów - podobnie jak Braun. To, że panowie pochodzą z tak różnych światów, tylko nadało surrealizmu powyższemu plakatowi ;)

Witaj mój bracie szaleńcze!

Dzięki że wpadłeś/aś. Zapraszam do obejrzenia strony na ekranie komputera. Telefony są be. Uzależniają, szpiegują, poza tym mały ekranik jest dużo gorszym sposobem na doświadczanie obrazu i tekstu. Serio.